Ogłoszenie

Nowe posty nie wyświetlają się w działach: Zespoły, Manga, Anime, Dramy i filmy. Dlatego też prosimy o regularne odwiedzanie tych działów. Za utrudnienia przepraszamy.

#1 2011-05-06 20:06:22

 Monsun

Pierwsza dama Jrocka

Skąd: Z głowy Tatsurou
Zarejestrowany: 2011-05-03
Posty: 4537
Punktów :   

Relacje z koncertow

Byliście na jakimś koncercie? Podzielcie się swoimi wrażeniami- co wam się podobało, co denerwowało? Jaki był nastrój, etc. Zdjęcia mile widziane.


https://68.media.tumblr.com/c847bc6dbc70257be73dfcd16c663774/tumblr_o4uqj7iWNk1s1k9eko1_500.gif
                                      «And on the eighth day, God created Malec.»

Offline

 

#2 2011-05-13 12:21:58

 Nishi

Ningen

15649630
Skąd: ~
Zarejestrowany: 2011-05-06
Posty: 49
Punktów :   
WWW

Re: Relacje z koncertow

No to ja może napiszę parę słów o koncercie D we Wrocławiu.

Wyjechałam samochodem około godziny 14. Oczywiście już po kilku minutach jazdy zorientowałam się, że nie wzięłam połowy rzeczy. Jechałam razem z Winry, Haną i Ayą. Najlepsze było to, że jakoś 60 km od Wrocławia złapał nas straszny deszcz. No to wysyłam sms'a do koleżanki: Ej, a u was pada? Ona na to: Nie, słońce. To ja piszę: Lepiej się módl, bo coś mi się zdaje, że długo nie pobędzie. xD No i nie pobyło. Jakoś 18:30 podjechaliśmy pod klub, padało niesamowicie. Dosłownie tak się cieszyłam, że przyjechałam samochodem. Oddaliśmy grzecznie rzeczy do szatni. Ja się obracam a do mnie jakiś Japończyk: Hi. No to ja mu macham z Ayą, jak te głupie, co się potem okazało, że to był chyba ich manager. Haha. Okej, ruszyłyśmy w kierunku sali. Ścisk niesamowity, a ja musiałam jeszcze do łazienki. Ale ni w pięć, ni w dziesięć się do niej nie dostałam. Dopiero jak zaczęli wpuszczać na salę. Mniejsza. Wchodząc na salę, zauważyłam w tłumie tą moją koleżankę, podeszłam, przywitałam się, chwilę postałyśmy. D się spóźniało, ale to chyba standard na każdym koncercie. Po chwili wszyscy zaczęli nawoływać zespół, chyba ze trzy razy. No ale w końcu na scenę weszli chłopaki. Najpierw był Hiroki, którego wzięłam za Ruizę. lol. (Ale to dlatego, że stałam dosyć daleko, a scena była strasznie niska) potem weszła reszta, kiedy zobaczyłam Tsune, myślałam, że się rozpłynę. Taki był śliczny. A przy Hide-zou załamały mi się kolana. Stałam tak przez chwilę i nie wiedziałam co mam ze sobą zrobić. Pierwsze dwie piosenki stałam chyba w przed ostatnim rzędzie, co mnie niesamowicie wkurzyło, bo Hirokiego nic, a nic nie widziałam. Więc wkurzona, przeleciałam na lewą stronę, gdzie nieco w kącie było dużo miejsca. Jak tam idealnie było widać gitarzystę i basistę! Dosłownie na wyciągnięcie ręki. Poznałam tam jedną dziewczynę, która swoją drogą potem złapała kostkę Hide-zou. (Kurde, zazdroszczę! T,T) No nic, stałam tam dość długi czas, ale zgubiłam gdzieś Ayę. Więc poszłam na prawą stronę, gdzie lepiej widziałam już Ruizę i Asagiego. Matko, Ruiza cały czas miał zaciesz. Dosłownie cały czas. >D Okazało się, że Aya była prawie na samym przodzie. To ja do niej idę i moja bluzka chyba z 3 razy zaczepiła się o pasek jednej dziewczyny. Miałam szczęście, że się na mnie nie zederwowała. Chwilę postałam w bodajże 2, czy 3 rzędzie, ale był tam taki ścisk, że wyszłam. Zagrali 7th Rose, Vampire Missa (Na tej piosence Asagi podszedł do Ruizy i tak fajnie go płaszczem okrył. Mrr. Ogółem, Ruiza pocałował Asagiego w policzek, bordę, nie widziałam dokładnie, ale było to piękne.) In the name of justice i Yami no kuni no Alice. Ucieszyło mnie to, bo właśnie te piosenki chciałam usłyszeć. Najlepsze było, jak Asagi na Night Ship ''D'' do nas żebyśmy podnieśli flagi, a mało osób miało, więc dodał: i wasze śliczne ręce. XD Potem jeszcze kazał nam coś krzyczeć, ale nie wiedziałam o co chodzi. Stwierdził tylko, że słodko to zrobiliśmy. I to cudowne Aishiteiru z jego ust. Hiroki zagrał solówkę na perkusji, która była tak niesamowita, że oniemiałam z zachwytu. Pod koniec stałam tak mniej więcej w środku. Chłopaki podeszli do przodu. Trochę się powygłupiali. Wkurzyłam się tylko, bo jak zeszli ze sceny, to ja pobiegłam po picie i nagle słysze, że Hide-zou mówi coś po polsku. To rzuciłam facetowi pieniądze i wróciłam z powrotem na salę, ale już nie usłyszałam. A wody i tak nie wzięłam. Na ancore przebiłam się do 2 rzędu z lewej strony i dzięki temu mogłam dotknąć ręki Hirokiego. Oczywiście ceną było dostanie z łokcia od jakiejś innej fanki. Ale cóż. Nie wiem, ale raz posłałam Tsunehito serduszko, a on się na mnie spojrzał, tak ślicznie uśmiechnął i ukłonił. Ale nie mogę powiedzieć, czy było to skierowane do mnie. W końcu, wszystkim się wydaje, że akurat na nich skierowane są spojrzenia. xD Hide-zou też parę razy patrzył w moją stronę, to myślałam, że padnę na zawał i nie wstanę tam. A najlepsze jak rzucił kostkę gdzieś obok mnie, to nawet się po nią nie schyliłam, bo wiedziałam, że nie ma szans. Haha. Było świetnie, na koniec wszyscy krzyczeli: Arigato. Potem jeszcze stałam i krzyczałam z grupką osób na drugie ancore, ale chyba reszta się zniechęciła i szybko to zgasło, a szkoda. Zespół zszedł ze sceny, pozapalali światła, a ja poszłam szukać mojej grupy. Znalazłam Ayę. Ja do niej: I jak? A ona: Dotykałam jego gitary! Wszystkich dotykałam. Wiecie jaka ogarnęła mnie zazdrość, że sobie poszłam od niej. x_x No nic, po jakiś  10 minutach kupiłam zdjęcia każdego z osobna, a potem szybko ustawiłam się w kolejce po autografy. Było małe zamieszanie, bo ktoś powiedział, że zdjeć nie podpisują, ale na szczęście to było jakieś zdanie wyrwane z kontekstu. No to stoję, jestem co raz bliżej. Aya stała pierwsza, potem ja i Winry. My tam już powtarzamy sobie co mamy powiedzieć, ochroniarz się na nas patrzy tak dziwnie, a ja: Pan nawet nie wie ile to dla nas znaczy! A on: No, domyślam się. Hahah. Najpierw podeszłam do Hirokiego i to było coś w stylu: Amazing drum solo...em...am i don't know what to say. Uśmiechnął się, podziękował. xD Potem podeszłam do Ruizy, to on tylko się szczerzył, więc ja też, podziękowałam, potem Asagi. (On siedział w samych rajstopach ogółem. XDD) Powiedziałam coś w stylu: Wonderfull concert, arigatou gozaimasu. I w końcu Tsune. Uśmiechnął się ślicznie i podał mi rękę. Podziękowałam. I doszło do Hide-zou. Ręce to mi się trzęsły jak na kacu, kiedy mu dałam to zdjęcie. Zdobyłam się na uśmiech i powiedziałam: amazing concert, you were amazing and oh my god... Aishiteiru!
Ciesze się, że zdobyłam sie na te słowa. To co, że żaden z nich ich nie zapamięta. >D Potem jeszcze chwilę stałyśmy obok i się im przyglądałyśmy. Koniec, końców, jakoś około 24 wyjechaliśmy spod klubu.


Było niesamowicie, wspaniale, zdumiewająco. Ciągle mam jeszcze motyle w brzuchu, ciągle jeszcze widzę ich uśmiechnięte twarze. Ten koncert na pewno zapadnie mi w pamięć, jako pierwszy jrockowy i na pewno nie ostatni.


I wanna take you away, Alice...

Offline

 

#3 2011-05-13 13:00:22

 Sayuuki

Administrator

7851426
Zarejestrowany: 2011-05-03
Posty: 295
Punktów :   

Re: Relacje z koncertow

Świetna recenzja, aż człowiek zaczyna żałować, że go tam nie było. No ale cóż. A było dużo osób ogółem? Bo jakoś nie wyłapałam.


http://img854.imageshack.us/img854/2107/734ca2e7.jpg

Offline

 

#4 2011-05-13 14:54:47

 Nishi

Ningen

15649630
Skąd: ~
Zarejestrowany: 2011-05-06
Posty: 49
Punktów :   
WWW

Re: Relacje z koncertow

Zdaje mi się, że mało. 5 rzędów tylko jakoś. Naprawdę, można było się wszędzie wcisnąć, tak właściwie.


I wanna take you away, Alice...

Offline

 

#5 2011-05-23 23:28:07

 nessi

Host

15934848
Skąd: Sochaczew
Zarejestrowany: 2011-05-03
Posty: 476
Punktów :   

Re: Relacje z koncertow

Relacja z koncertu Orochi w Warszawie ^^:

Na koncert wybrałam się razem z moją koleżanką, której kochany wujek zgodził się nas podrzucić (pozdrawiam wujka xD). A więc z domu wyjechałam około 16:00. Do Warszawy mam tylko 60km więc dojazd zajął nam około godziny. Współczuję osobom które musiały się tłuc  w pociągu, ale sądzę, że było warto ^^. Po dojeździe w okolice klubu, mieliśmy drobny problem z jego znalezieniem xD. Tak więc pokręciliśmy się trochę, po czym ujrzałam ścianę z reklamą piwa. I tu padł tekst:
- Ej, zobacz. Reklama piwa. Czy czasami kluby nie reklamują piw na swoich ścianach?
Odpowiedź Anki:
-Eee? To na pewno nie tu.
No więc ruszyłyśmy dalej znajdując się przed jakąś poradnią, której miły pracownik zgodził się udzielić nam wskazówki jak dojść do klubu. I co się okazało? To był dokładnie ten budynek z reklamą piwa na ścianie! Wniosek? Nigdy nie słuchaj się Anki , słuchaj się własnego rozumu! xD
Gdy zaczęłyśmy zbliżać się do klubu, na schodach dało się już zobaczyć czekające osobniki płci żeńskiej i męskiej ^^. Z ust wujka Anki oczywiście musiało wtedy paść słowo ‘’dziwolągi’’ co ja sprostowałam jako – ‘’nasi braci i siostry’’ xD Dało się ujrzeć ciekawe kolory włosów, takie jak np. niebieski, zielony i różowy. Na torbach niektórych osób zobaczyłam przypinki i zaczęłam w duchu użalać się nad sobą i zastanawiać jako mogę nie mieć ani jednej. Czekałyśmy z Anką do 18:00 aż otworzą bramy klubu. Trochę minut po 18 drzwi się otworzyły i zaczęto nas wpuszczać. Pan, który stał przy drzwiach przeszukiwał torby tym, którzy je mieli, a kolejny pan zajął się naszymi biletami. Po przedostaniu się wreszcie do środka ujrzałam wielką ścianę oblepioną mnóstwem plakatów. Kilkanaście osób ustawiło się przy kawałku tej ściany, więc zaciekawiona zapytałam Anki ‘’ciekawe czemu’’ na co ona odpowiedziała coś w stylu, że rozmawiają pewnie. No więc poszłyśmy do szatni oddać nasze rzeczy miłemu, łysemu, niziutkiemu panu ^^. Potem zaczęłyśmy się zastanawiać gdzie jest sklepik. Ale że go nigdzie nie było widać, stwierdziłam że pewnie jest  w sali, w której będzie koncert. Klapnęłyśmy sobie razem przy ścianie i zaczęłyśmy się rozglądać. W pewnej chwili patrzę na tę ścianę przy której ustawiło się sporo osób i dostałam olśnienia. Tam są drzwi! xD Jako, że drzwi były oblepione plakatami tak samo jak reszta ściany, nie zauważyłam ich xD Co jakiś czas osoby stojące pod tymi drzwiami uchylały je, ale dostały później ochrzan więc przestały ^^. Po jakimś czasie czekania otworzone te drzwi i pozwolono wejść do środka. Po przekroczeniu przeze mnie drzwi, wszystkie miejsca przy barierkach zostały już zajęte. W mojej głowie ktoś zabluzgał i udałyśmy się do drugiego rzędu. W sumie osób było z 50? Trudno mi określić…  Gdyby wszyscy ustawili się w rzędach byłyby one tylko trzy. Parę dziewczyn przy barierkach zaczęło w pewnym momencie śpiewać ‘’Wakka wakka’’ Shakiry co jakoś w ogóle mi nie pasowało do atmosfery. Po rzuceniu im pełnego politowania spojrzenia, jako że do 20:00 zostało jeszcze sporo czasu, poszłyśmy z Anką do sklepiku. Rzucał się w oczy wielki plakat Orochi. Były do kupienia również płyty, pałeczki z napisem Orochi (to chyba były pałeczki xD), tatuaże, przypinki, zdjęcia. Po rozmowie z panią zajmującą się sklepikiem, która jak się okazało mówi po angielsku, zakupiłyśmy z Anką po plakacie no i oczywiście zdjęcia. Okazało się to nie za dobrym pomysłem, gdyż plakaty wypadły w trakcie koncertu z torby i ogólnie teraz są trochę pogniecione, no ale nie jest tak źle. Dowiedziałam się także od tej pani o tym, że po koncercie będzie sesja z autografami, co było dla mnie miłym zaskoczeniem, gdyż miało jej nie być. Po powrocie ze sklepiku ustawiłyśmy się ponownie pod sceną. Co jakiś czas wychodził pewien czarnowłosy facet i przynosił różne rzeczy. Stwierdziłam, że to pewnie Japończyk,  na co Anka stanowczo zaprzeczyła, mówiąc że nie, bo jak twierdziła – widziała jego twarz. Oczywiście po koncercie, gdy znosił rzeczy ze sceny, było wyraźnie widać że to Japończyk, co potwierdza mój wniosek mówiący, żeby nigdy nie słuchać się Anki.
Z tego co pamiętam to na scenę wyszli jedynie z minimalnym opóźnieniem, tak minimalnym, że można powiedzieć, że wcale go nie było. Kolejności w jakiej wyszli nie podam, bo nie pamiętam xD.
W każdym bądź razie przy ich piosenkach bawiłam się świetnie. Zaraz po tym jak zaczęli grać, parę osób na tyłach rzuciło się w pogo. Żeby nie oberwać odsunęłam się na bezpieczną odległość, co nie uchroniło mnie przed dostaniem z łokcia. Później próbując dotknąć wokalisty przeszłam w przód do drugiego rzędu i nie zwracałam już uwagi na to, co działo się z tyłu. No i zapomniałam powiedzieć, że przez jakąś 1/3 koncertu myślałam że stoję przed gitarzystą, ale jak się okazało to był basista. Jak można być aż tak zakręconym to sama nie wiem xD Ale ważne, że nie trwałam w tym błędzie do końca koncertu ;).
Basista w którymś momencie uraczył nas minką typu:  przyłóż palce wskazujące do policzków i wydmij usteczka. Razem z dziewczynami po naszej stronie zaczęłyśmy piszczeć  (gdyż widziałyśmy to tylko my) na co zdziwiony wokalista zaczął się wpatrywać w naszego słodkiego basistę z podejrzliwą miną, ale basista wyrażał postawę ‘’ja nic nie wiem’’  xD. Prosiłyśmy go potem żeby to powtórzył, ale nie za bardzo chciał >.<. Zrobił tak jeszcze raz jakoś pod koniec koncertu, ale akurat się na niego nie patrzyłam i nie widziałam tego po raz drugi T_T.
   Był również czas, kiedy każdy mówił coś do mikrofonu, z czego najlepiej zapamiętałam jakże słodko wypowiedziane przez gitarzystę słowo ‘’dziękuja’’ *.*  Bardzo ciekawy był także perkusista, który po dostaniu mikrofonu w rączki zaskoczył mnie growlem na wysokim poziomie ^^ Prób naśladowania przeze mnie jak i przez innych perkusisty nie opiszę, żeby nas nie ośmieszyć xD.
  Wokalista często podchodził do ‘’naszego’’ basisty i go obejmował na co reakcją był pisk. Kiedy tak podszedł kolejny już raz, dziewczyny zaczęły krzyczeć ‘’fanservice’’ i ‘’kiss’’ ale nie udało się namówić ich do takich posunięć xD.  Za to pod koniec koncertu  gitarzysta podszedł do basisty, pocałował swoje dwa palce i dotknął nimi policzka basisty co również zostało skomentowane piskami.
    Podczas koncertu zespół zgotował nam także ciekawą, śmieszną zabawę xD. Mieli oni przygotowane kartki wielkości A3 na których wypisane były poszczególne sylaby. Naszym zadaniem było oczywiście powtarzanie ich po przekładającym kartki wokaliście. Niestety, sylab było tak dużo, że prawdopodobnie nawet po przećwiczeniu ich parę razy, nie udało się nikomu zapamiętać ‘’jak to leciało’’. Później do uczenia nas został zwerbowany basista, który zajął się przekładaniem kartek. Ja byłam w stanie powtórzyć tylko ostatnie dwie sylaby <chowa się pod biurko>  ale wątpię by inni zapamiętali o wiele więcej. Później zabawa została wznowiona, ale ilość sylab które musieliśmy powtórzyć uległa znacznemu zmniejszeniu, dzięki czemu po kilku próbach którym przewodził gitarzysta, udało się wszystkim (wraz ze mną) powtarzać je bez żadnych pomyłek. Chłopacy z zespołu mieli mały problem  z przewijaniem tak dużej ilości kartek w dobrej kolejności dzięki czemu sala raz za razem wypełniała się wesołym śmiechem ^^.
Wokalista często do rąk brał taki jakby flecik poprzeczny i grał na nim. Mi osobiście te momenty się bardzo podobały ^^. Głos też miał milutki, o wiele lepiej wypadał na żywo niż na tej nieszczęsnej płycie. Po przesłuchaniu jej, nie miałam zbyt dużych oczekiwań co do koncertu, ale okazało się, że na żywo są o wiele razy lepsi. Dane nam było nawet zobaczyć bitwę na katany pomiędzy basistą a wokalistą! Wykonywali ruchy rodem z filmu o samurajach. Oddaleni od siebie o pewną odległość zrobili kółeczko wymierzając w siebie katany. Ogólnie to nie widziałam tej walki na tyle dokładnie, na ile chciałam, ponieważ gdy chciałam ich uwiecznić wtedy na zdjęciu, z aparatem coś się stało i zajęłam się patrzeniem w niego zamiast na scenę, eh…
  Gdy już powrócili na swoje miejsca, co jakiś czas wychylali się do nas i wyciągali ręce. Basista znajdujący się przede mną co prawda wyciągnął rękę, ale zrobił to na tyle wysoko, że nie miałam szans go dotknąć, więc opuściłam wzrok i co widzę? Jego nogę i odsłoniętą stopę! Nie byłabym sobą gdybym nie wykorzystała takiej szansy więc wyciągnęłam rękę i pogłaskałam jego stópkę ale zaraz po tym zaczęłam się śmiać z tego co wyprawiam i przestałam męczyć jego jakże zgrabną kończynę xD Wokalistę i gitarzystę także udało mi się dotknąć, tylko perkusista został przeze mnie nietknięty.
Po ich zejściu ze sceny od razu zaczęły się nawoływania o encore.  Po usłyszeniu dźwięku który mógł zwiastować ich ponowne nadejście wszyscy zaczęli krzyczeć, ale jako że nikt nie wychodził to zaczęliśmy krzyczeć o encore ponownie. Te podejrzane dźwięki zwodziły nas parę razy, ale w sumie myślę, że zasłużyliśmy na ich powrót ^^. Pierwszy wszedł perkusista i rozpoczął swoją solówkę. Zakochana wpatrywałam się w mój kochany instrument i w perkusistę, któremu gra wyraźnie sprawiała dobrą zabawę. Jego solówka ku mojej uciesze nie trwała krótko, a gdy wreszcie się skończyła na scenę wpadł basista, później gitarzysta no i obowiązkowo wokalista. Cały encore bardzo mi się podobał a ostatnią piosenkę, na prośbę fanów była „Sakura”.
Po odśpiewaniu tej piosenki zespół zszedł ze sceny i wszyscy udali się w okolice sklepiku, do którego miał przyjść zespół, aby złożyć autografy. Ja osobiście udałam się do baru żeby kupić coś do picia, bo byłam cholernie spragniona. Po poproszeniu o dwie małe pepsi w butelce z lodówki okazało się że jedna jest po 4zł ale w tamtej chwili było mi to obojętne więc grzecznie zapłaciłam i poszłyśmy razem z Anką oczekiwać przyjścia zespołu. Po jakimś czasie wyłonili się wreszcie i zajęli miejsca przy stole. Jako że nie było widać żadnej kolejki to podeszłyśmy do gitarzysty i podsunęłam mu swój plakat. Podpisał się na nim po czym ja wniebowzięta wzięłam go z powrotem i odeszłam. Później przerażona skapnęłam się, że nie dałam mu do podpisania jego zdjęcia, ani zdjęcia wspólnego, tak więc szybko do niego wróciłam i podałam mu zdjęcie wspólne. I tu nastąpiła ciekawa sytuacja, gdyż to wyglądało tak: Gitarzysta pokazuje mi tylną część zdjęcia i posyła mi pytające spojrzenie (miał na myśli to w którym miejscu dać autograf) a ja szybko uświadomiłam sobie, że sama nie jestem pewna gdzie ten autograf chce xD no ale zaczęłam niepewnie kiwać głową. Ale zaraz odwrócił zdjęcie na stronę przedstawiającą zespół i posyła mi to samo spojrzenie, no to ja zdezorientowana znowu kiwam głową. Jeszcze chyba z dwa razy zrobiliśmy akcje ,,pytające spojrzenie i kiwanie’’ aż nawet dziewczyny stojące obok zaczęły się z tego śmiać xD W końcu po wielu trudach i niezdecydowaniu, autograf wylądował na przodzie ^^.  Po „odhaczeniu” gitarzysty zaczęłam się rozglądać i zauważyłam, że kolejka się uformowała, a ja stałam ‘’pod prąd’’, tak więc grzecznie przeszłyśmy razem z Anką na koniec kolejki czekając na autografy od reszty. Gdy już odczekałyśmy swoje, zaczęłam zbierać autografy od pozostałych członków zespołu. Zdjęcie wspólne i plakat po podsunięciu wokaliście i po podpisaniu przez niego zostały przesunięte przez niego do perkusisty. Po wykonaniu tej samej czynności perkusista przesunął plakat i zdjęcie do basisty no i za nim się obejrzałam, basista zaczął podsuwać gitarzyście plakat, na którym pamiętajcie, że gitarzysta już się podpisał xD. Moja reakcja była spontaniczna i jak się okazało wywołałam tym ogólny śmiech. Otóż co zrobiłam? Wysunęłam grzecznie plakat sprzed nosa gitarzysty i się wymknęłam xD. Później jakaś dziewczyna koło gitarzysty zaczęła mnie wołać, żebym dała mu podpisać ten plakat, ale jej wytłumaczyłam, że on już go podpisał xD. Tak więc mając autografy od każdego z chłopaków, udałyśmy się do szatni po kurtki i torby. Mając już wychodzić, nie mogłam się powstrzymać przed ponownym wejściem na salę i popatrzeniu sobie na nich jeszcze przez chwilę. Ale niestety kiedyś trzeba było w końcu wyjść z tego klubu więc z ociąganiem ruszyłyśmy ku drzwiom. Klub opuściłyśmy parę minut po 23.

Ostatnio edytowany przez nessi (2011-09-24 01:15:06)

Offline

 

#6 2011-05-24 19:21:00

 Karda

Dachinko

12605138
Zarejestrowany: 2011-05-09
Posty: 162
Punktów :   

Re: Relacje z koncertow

Jejku, gdy to czytałam, to czułam się tak jakbym tam była z wami. I teraz mam na twarzy ten głupi uśmieszek, jaki mam, gdy mam duży zaciesz na temat j-rock.
Strasznie wam zazdroszczę, że tam byłyście. Po prostu nie zapomniane wspomnienia! Ja dotychczasowo byłam tylko na jednym tego typu koncercie, a był nim koncert Nany Kitade, gdy była w Krakowie, w kwietniu. Może nie było to aż tak podniecające i zachwycające jak koncerty, na których byłyście wy, ale wróciłam z niego nad wyraz zadowolona.
Teraz co raz bardziej chce się wybrać na koncert Diru, bo sobie nie wybaczę, jeśli będzie tam tak pięknie jak opowiadacie. :)
Też chce mieć takie Doki Doki w serduszku!
Nishi, na twoim miejscu nie umiałabym nawet powiedzieć Cześć do nich... totalnie by mnie zatkało. Zawsze mnie zatyka, gdy dochodzi co do czego. A zwłaszcza, jeśli chodzi o rozmawianie z kimś po raz pierwszy...o.O


http://25.media.tumblr.com/tumblr_lm8njraxY51qjmmvpo1_500.gif

Offline

 

#7 2011-05-31 18:00:27

 Monsun

Pierwsza dama Jrocka

Skąd: Z głowy Tatsurou
Zarejestrowany: 2011-05-03
Posty: 4537
Punktów :   

Re: Relacje z koncertow

To ja wrzucę tu swoje relacje, z góry przepraszam, ze to będą posty pod rzad, ale w jednym mi się nie zmieści. Nie wiem, czy komuś zechce się to czytać, ale cóż XD

Moj pierwszy koncert

26.09.2009- Miyavi Live Music Hall- Kolonia

Koncert w Kolonii byl niesamowity, stalam calkiem z przodu, w scisku, spocona, ale przeszczesliwa.  Powiedzmy, ze widzialam Miva przez trzy czwarte koncertu ( pozostala cwiartka, to zbyt dlugie ramiona osob stojacych przede mna).
Miv nie jest wielka gwiazda, takie odnioslam wrazenie, nie uwaza sie za taka osobe, bawil sie z nami tak samo dobrze, jak my z nim. Opowiadal o tym, jak trudno bylo mu podjac decyzje rodzina czy muzyka, chyba te jego slowa wzruszyly wiekszosc fanow. W tym mnie, a nie jestem osoba, ktora sie czesto maze^^
Zagrall troche inne piosenki niz sie spodziewalam, nie bylo mojego ukochanego jibun kakumei, ale za to przekonalam sie do  Superhero ( na zywo brzmi o wiele lepiej). A Are you ready to rock bylo najlepszym kawalkiem tego koncertu.
Facet dawal czadu na scenie, jak sie patrzy, spocony, usmiechniety od ucha do ucha, po prostu czlowiek zywiol- nie mozna bylo nie raz za nim nadazyc.
Widac bylo, ze fani jedza mu z reki, kiedy np. poprosil o to, zeby wszyscy cofneli sie do tylu, kazdy to zrobil.
I zgadzam sie, ze Miv jest przystojnym facetem, wyglada na zywo jeszcze lepiej niz na wszystkich fotkach, po prostu czysty seks. No, ale zeby nie byc posadzonym o fangirlzm, dodam, ze jego wokal bardzo mnie zaskoczyl. Na poczatku kariery Miv strasznie falszowal, nie raz tak, ze to az bardzo bolalo. teraz nawet mimo tego, ze tak szalal na scenie, to  spiewal czysto. I te jego przemowy, ma tak cudownie zachrypniety glos i jego angielski jest tez swietny. Po niemiecku tez sobie dawal rade ( powiedzmy XD, zostanie mu wybaczone kaleczenie tego jezyka).
Ciesze sie tez, ze Miv powiedzial, ze dzieki koncertowi w Kolonii sie odrodzil. Koncert w Hamburgu byl do kitu, bo ludzie woleli kreic filmiki i robic  zdjecia, niz sie z nim bawic. W Sztokholmie podarto mu koszulke. Ech.
W sumie troche zalowalam, ze nie zostalam przed klubem do polnocy, bo wlasnie wtedy Miv wyszedl do autobusu, uscisnac mu dlon, to byloby cos niezapomnianego. Chociaz nie... Ten koncert pozostanie na zawsze w mojej pamieci- dwie godziny ( prawie dwie) absolutnego szczescia, pelne emocji, radosci, euforii i chyba tez nostalgii.
" Jak dlugo bedziecie wolac moje imie, to wroce do was"- trzymam go za slowo.
Bardzo podobala mi sie akcja fanow- przed bisami, nie wolailsmy wlasnie "bis" , tylko spiewalismy piosenke- If you happy... Kazdy zna to video , wiec nie musze pisac szczegolow. W kazdym razie Mivowi tos ie tak spodobalo, ze wyszedl z kamera i sobie to nagral ^^
Co tu duzo mowic, to byl koncert mojego zycia i czekam na rychla powtorke.
Mam Tourbook, jest zarabisty i wart swojej ceny.

Piosenki z Kolonii:

-opening SE
- RocknRoll is NOT Dead
- BOOM HA BOOM HA HA
-21st century Tokyo Blues
MC
-Singin' in the Rain
--Guitar play-
-What's My Name? (Piano and Drums)
-Please Please Please (Piano and Drums)
- Freedom Fighters)
-When I wish upon you (Piano)
~Super Hero SE~
-Super Hero (smoke)
-Eccentric song
-V-ROCK
-ARE YOU READY TO ROCK?
EN MC
-What a wonderful world 2
-Neo Visualizm
-As U R
- Kimi ni negai wo- ale nie pamietam, po czym bylo
- Ame Ni Utaeba
- Coin Lockers Baby

No a tu jeszcze kilka fotek, o filmiki moze ktos inny sie zatroszczy^^

http://c4.ac-images.myspacecdn.com/images02/34/l_d6e8a21d13434a00a896798ebc1d0b5f.jpg
http://c1.ac-images.myspacecdn.com/images02/1/l_20a832291fa441a3bb1db6a6b307bed8.jpg
http://c4.ac-images.myspacecdn.com/images02/48/l_c2c35fab966d4a09a549c0bfbfb1b7df.jpg
http://c2.ac-images.myspacecdn.com/images02/29/l_523bec732b0f43a58e0ebb77906b04a1.jpg

http://c2.ac-images.myspacecdn.com/images02/7/l_f2b886d038204b2ea9bc50152a8f80f5.jpg


https://68.media.tumblr.com/c847bc6dbc70257be73dfcd16c663774/tumblr_o4uqj7iWNk1s1k9eko1_500.gif
                                      «And on the eighth day, God created Malec.»

Offline

 

#8 2011-05-31 18:02:48

 Monsun

Pierwsza dama Jrocka

Skąd: Z głowy Tatsurou
Zarejestrowany: 2011-05-03
Posty: 4537
Punktów :   

Re: Relacje z koncertow

LM.C 18.04.2010 Bochum Zeche

Bylam przed hala o 11, musialam poszukac moich kolezanek, one staly juz calkiem z przodu, bo w Bochum byly juz o siodmej rano i trzymaly mi miejsce, Dobrze miec takich znajomych.Nie wspominam o tym, ze o maly wlos zapomnialam biletu na koncert, a potem nie zdazylabym na autobus i pociag, bo to malo istotne .W sumie bylo juz jakies 100 osob jak zajechalam na miejsce, jeszcze sie przylaczylam do takich dziewczyn z bluza Giru Xd zeby sie nie zgubic. No i  ztlumu nagle uslyszalam krzyk Monsuuuuun, wiec wiedzialam, ze znalazlam moje znajome XD
Wiec tak o 12 mialy byc rozdawane autografy, w sumie najpierw nie chcialam wejsc do srodka, bo sobie myslalam, ze sie nie oplaca, bo i tak nie mialam albumu , ale Ruki i Reita, w sumie mnie przekonaly,poza tym myslalam sobie, ze nie wiadomo gdzie bede stac, wiec taka okazja podejsc do chlopakow, i zobaczyc ich z bliska,  moze mi sie juz nigdy nie przytrafic w zyciu.
No i wepchalam sie do kolejki, ale w sumie przed nami staly takie fajne holenderki, wiec nic nie powiedzialy,stalysmy w grupie 7 osob, wszyscy sie znalismy mniej wiecej z koncertu Miva, wiec bylo dobrze. Ja tam caly czas marudzilam, ze i tak nie mam po co wchodzic, bo nie mam albumu do podpisania, no ale dziewczyny mnie przekonaly, ze sobie kupie go w srodku. Powiem wam, ze stalam zupelnie na luzie, jakos wcale mi sie nie wydawalo, ze zobacze zaraz chlopakow. No kurcze to takie nierealne- piszemy o nich, widze ich na yt, a tu na zywo, w cztery oczy^^
Autogramy mialy byc o 12, ale o pierwszej jeszcze nic sie nie dzialo, wiec kurcze myslalam sobie, ze juz sie nie oplaca, ze nie bedzie, bo ja sie zdecydowalam, ot zlosliwosc losu. No ale potem po pierwszej, czy tak kwadrans po cos sie ruszylo.No i dobra zaczeli nas wpuszczac po kilka osob, tak 7-10 osob. No i ide sobie za dziewczynami jako ostatnia, wszystkie wieksze ode mnie, nic, nie widzialam na poczatku, kupilam sobie jeszcze Jakis sie przeswit zrobil i pierwsze co zobaczylam to byla kolczatka Aijiego.
BOZE , jak mi zaczelo serce bic w piersi i w ogole zapomnialam w ogole jak jest czesc i dziekuje po japonsku^^ Rece mi sie trzesly jak przed matura, no totalny fangirl,az sie sama siebie balam.
Ale nic, ide dalej, i w koncu stanelam na przeciwko Aijiego, byl ubrany tak jak na ostatnim wywiadzie. Mial boski makijaz, i ten usmiech, calkiem mnie wbilo w podloge. No i nic, powiedzial hallo, wzial i mi podpisal, tam gdzie wybralam sobie i uscisnal mi dlon, obdarzajac mega usmiechem,ma taki meski uscisk, mocnyy, w ogole ma sliczne palce^^ Maya siedzial obok- byl ubrany w taka bluze w kapturem z czyms na wzor kolcow, i mial ciemne okulary na nosie, i niby byl taki znudzony, nie wiem, jakos tak udawal , ze jest bardzo cool.W ustach pociagnietych  rozowym blyszczylkiem mial lizaka- Rozowego, jakby inaczej.Wzial tez te ksiazeczke, i podpisal mi tam, gdzie jest jego miejsce, no, a ja w ogole to sie w niego wgapialam jak w swiety obrazek. Chociaz troche sie  potrwalo zanim opanowalam szok po zobaczeniu Aijiego, bo facet ma powalajaca urode, na zywo wyglada miliard razy lepiej niz w necie.
Maya usmiechnal sie do mnie, cos tam sobie powiedzial po japonsku , zrozumialam tylko arigatou^^Niewazne, mial pierscionek z rozowa czaszka na palcu, taki gigant w ogole^^ Kicz pierwsza klasa. Przy Mayi ja sie wgapialam tylko w te jego pelne usta. Maya  ma takie blond wlosy z rozowymi koncowkami czy tam rozowo- brazowawymi, a Aiji blond z czarnym ( taka fryzure tez chce miec). maya ma strasznie dziewczecy uscisk dloni, w ogole, takie miekkie te lapki i cieple^^, jak jakas niunia, chyba mu zmiazdzylam palce, ale co tam^^
Samo to spotkanie trwalo 3 minuty, no ale nic, ja tam umarlam z zachwytu.
Potem wyszlysmy z kolejki i ustawilysmy sie znowu, n a szczescie taka dziewczyna trzymala nam miejsce, bo stylybysmy z tylu. Znow czekalysmy do wpol do szostej, w miedzyczasie byl soundcheck, wiec sie uplynnnilam pod wejscie, zeby sie przysluchiwac, bo chcialam wiedziec, jak brzmia na zywo.No i Maya na probie troche falszowal ^^Wpuscili nas kolo 17.30, bylo kolo 400 osob, tak na moje oko, ale moge sie mylic.
W sumie moglam stac w  rzecim rzedzie, ale z tylu byly schody, wiec poszlam zobaczyc, jak stamtad widac, i juz tam zostalam, bo widzialam cala scene. Wiedzialam, ze pewnie byloby jak na Miyavim, scisk , gorac i w ogole, musialabym sie wyciagac, zeby zobaczyc chlopakow, z moim mikroskopijnym wzrostem.
Jak tylko jakis Japonczyk wyszedl na scene, to ten tlum piszczal, jakby Boga zobaczyl^^ O 19 zaczelo sie punktualnie od ghost heart, Aiji i Maya byli ubrani tak jak na autogramach.W sumie Maya stal na srodku, a Aiji niestety z prawej, ale sie zmienialo. Maya wyszedl na scene z lizakiem w ustach, i jak sie skonczylo intro, to go rzucil w tlum, myslalam, ze fangirlse sie zabija.No i polecieli, najpierw kawalki z nowego albumu, potem hity, jak oh my juliet, i te wszystkie inne znane, Johnny, Bell the cat itd itd.
Klawiszowiec mial urodziny, dostal tort na scenei sie w niego wgryzl, mysmy mu zaspiewali happy birthday. Maya nas zrobil w konia, przedstawiajac czlonkow zespolu, bo kazal nam lrzyczec ich imiona,  ale podawal nam zle, naprzyklad zmiast ken-cos tam, Suzuki, a pozniej mowil- a nie, jego prawdziwe imie to takie i takie^^ W ogole to byl ostatni koncert europejskiej trasy i Maya powiedzial, ze jest najlepszy, duzo nagrywal na kamere.
W ogole swietnie sie bawili to bylo widac, menadzer i tam jest tez taki gosc w trupiej czasce zagrzewaja publicznosc.Swietnie to robia, my w miedzyczasie darlismy sie albo lm.c albo rock the lm.c, tak w przerwach miedzy piosenkami. Stracilam kompletnie glos, ale niewazne.Zrobili sobie wyscigi w piciu piwa i w ogole, Maya zapomnial przedstawic Aiji^^ Na pewno nie zrobil tego specjalnie, ale coz^^  Na cale szczescie Aiji jeszcze cos powiedzial sam od siebie, w ogole mialam wrazenie, ze po bisach wcale im sie nie chcialo schodzic ze sceny. Rzucali butelki z wosa, lizaki, kostki. I ciagle jeszcze wracali, bic nam brawo, czy dziekowac^^
Maya nie umiem w ogole mowic po angielsku -nie dosc ze ma koszmarny akcent, to jeszcze lamana angielszczyzna, ze ja juz wiecej po japonsku rozumialam niz tym jego ingriszem.W ogole rzucal butelkami w publicznosc, plul woda i w skakal jak dziecko z adhd, ale nie ma takich seksownych ruchow jak Miyavi, nie nauczyl sie od niego^^ A szkoda. A Aiji w ogole to bog gitary, takie strzelal miny, ze ech^^ Wyginal sie i w ogole, kleczal na scenie, rzucal wlosami, wszystko to co lubie. Odslonil ramiona, co wywolalao fale pisku dziewczyn* ja nie piszaczalam, wcale, ale widok mi sie podobal^^* Wogole czesciej sie na niego patrzylam niz na Maye^^chociaz zakladalam, ze bedzie odwrotnie z pewnych wzgledow- np, dlatego, ze Maya jest wokalista.
Jakas dziewczyna plakala w pierwszym rzedzie, i Maya to zobaczyl i mowi do niej :dlaczego placze, a ona tak slodko- bo cie kocham.
A on stwierdzili- ze oni sa tylko zwyklymi ludzmi, ktorzy spiewaja dla nas piosenki, i ze musi wrocic do Tokio itd I ze on nie wie, jak ma wesprzec fanow, jak placza, ze mu to trudno ogarnac.
Potem na kolejnej piosence, jakas inna plakala, a Aiji podszedl do  brzegu sceny i polozyl palec na ustach i tak do niej, schschsch, dont cry *-*
Maya czytal te kilka slow  powitania z kartki, nie nauczyl sie nawet innych rzeczy niz dziekuje. Tlumok.
Moglismy sobie na bisach, wybrac piec piosenek. Maya zawolal na scene tlumaczke, ktora nam dziekowala i w ogole, bo fani nie rozumieli co mowi XD
Grali dwie godziny i 15 minut i obiecali ze wroca do nas.No , ale zawsze tak mowia
Jak sie Maya pytal gdzie jest jego Juliet tez byl wrzask i pisk- Where are you, my Juliet?^^
A przed Boys and Girls  pytal, gdzie sa chlopcy? gdzie dziewczyny?
nastepnie padlo pytanie: gdzie sa moje dziewczyny ,a na koncu odwrocil sie do chlopakow z zespolu i pyta, a gdzie sa moi chlopcy i taki usmiech do Aiji*wszystko widzialam*

Maya mial powieki pomalowane albo na zielono, albo na niebiesko, bo z tylu nie widzialam, wiec nie moge powiedziec dokladnie. A  przed koncertem wszyscy fani podpisali taki olbrzymi banner na przescieradle, tam bylo napisane Lm.C Germany Tour, i rysunek Aiji i Mayi. Chlpakom sie to bardzo podobalo, bo nawet go ze soba zabrali^^

To chyba na razie tyle mojej relacji, jak sie cos mi przypomni, albo bedziecie chcieli wiedziec, to pytajcie^^ Nie wiem, czy ktos dotarl do konca opisu.

Jednym slowem koncert byl niesamowity, i jak tylko Lm.C wroci do Niemiec, to ja jade na ich wystep i rozdawanie autografów^^


https://68.media.tumblr.com/c847bc6dbc70257be73dfcd16c663774/tumblr_o4uqj7iWNk1s1k9eko1_500.gif
                                      «And on the eighth day, God created Malec.»

Offline

 

#9 2011-05-31 18:04:46

 Monsun

Pierwsza dama Jrocka

Skąd: Z głowy Tatsurou
Zarejestrowany: 2011-05-03
Posty: 4537
Punktów :   

Re: Relacje z koncertow

D=Out- 02.06.2010- Underground Kolonia



Dout
Jak obiecalam, kiedy juz sie zwklelam z lozka, moge wam opowiedziec, jak bylo^^
Pod hala bylam juz po dwunastej, ale nie spieszylam sie, jako, ze Mao, Ruki i Reita ( moje kolezanki) trzymaly mimiejsce. Dobrze miec znajomych, ktorzy koczuja juz pod klubem od szostej czy tam osmej rano^^ Oczywiscie musialam sie zgubic, ale zawrocilam, kiedy stwierdzilam, ze w tej czesci miasta nie ma ludzi wygladajacych na Visu^^ Trzeba miec jakis punkt orientacyjny. Po jakiejs chwili udalo mi sie znalezc Underground, no i dolaczylam do moich ludzi. Na poczatku wielkie zdziwienie, bo pod klubem o tej godzinie byla doslownie garstka- moze 30 osob, moze nieco wiecej. Na LM.C tyle osob bylo juz kolo jedenastej, no ale coz sie dziwic, i klub mniejszy i D=out jest tu mniej znane, chociaz w sumie grali juz drugi raz w Kolonii.
Czekanie dluzylo nam sie niemilosiernie, bo bylo ponad trzydziesci stopni i slonce tak prazylo, ze czulam sie jak kurczak na roznie ( mowilam juz, ze nienawidze ubierania sie na czarno w takie dni?^^), w sumie atmosfera byla taka sobie. Jak zwykle elita- czyli osoby, ktore spia przed hala juz na kilka dni przed koncertem i chodza na kazdy wystep kazdego zespolu- byla juz na miejscu, caly czas przychodzily sie chwalic, czego one to juz nie widzialy itd. Troche takie cos jest wkurzajace, no ale co poradzisz. W sumie poznalam calkiem sporo nowych ludzi, ale tak zawsze jest na koncertach, trzeba sobie zebrac ekipe, zeby nie byc samemu na kolejnym. Przynajmniej ja tak robie.
Zaczeli nas wpuszczac o 19.30, koncert zaczal sie nieco po 20. W sumie jak zwykle wszyscy pchali sie na chama, ja sobie weszlam na spokojnie, jako, ze nauczona doswiadczeniem po koncercie Miyaviego, wiem, ze nie warto walczyc o miejsca z przodu. Naleze do osob dosc niskich, wiec przez caly czas musialabym stac na czubkach palcow, zeby cokolwiek widziec poza ramionami i dlonmi osob stojacych przede mna. W tym klubie jest jeszcze tak glupio, ze scena jest dosc nisko, wiec nie mialabym najmniejszych szans na zobaczenie chlopakow. Stanelam wiec sobie z tylu na podescie i to bylo najlepsze rozwiazanie, bo widzialam doslownie wszystko. Nie bylo tloku, razem z innymi stojacymi tam osobami bawilam sie fantastycznie. W sumie hala nie byla pelna, bylo okolo 200 osob, mozna bylo sie poczuc jak na koncercie dla vipow^^ Chlopcy weszli na scene, oczywiscie wokalista Kouki na samym koncu, co wywolalo od razu krzyki, brawa i piski. No ale trzeba przyznac, ze wygladali fantastycznie, w sumie na zywo wygladaja jeszcze lepiej niz na teledyskach. Zaczeli od piosenek z najnowszego albumu, ale nie zabraklo tez najwiekszych przebojow, ktore cala sala spiewala z chlopakami. Hikaru byl slodki, caly czas flirtowal z dziewczynami z pierwszych rzedow ( jaki on jest malenki^^), puszczal im oczka, buziaki, pokazywal jezyk, taki maly lobuz. Ja na poczatku stalam troche bardziej w strone Ibuki, ale potem sie przesunelam, zeby lepiej widziec Kouki. Ten facet ma energie, matko moja! Caly czas skakal, wskakiwal na glosnik, zeby go wszyscy widzieli, zachecal nas do tanczenia, pogowal, krzyczal- doslownie drugi Miyavi. Uwielbiam jego ruchy dlonia, kiedy porusza tak palcami, jakby kogos przywolywal( no coz, ja mysle, ze chlopcy odgapili nieco zachowanie od Gazetto, ale ciii). Grali dwie godziny, na poczatku moze nie bylo takiego szalenstwa, ale potem doslownie atmosfera byla nawet lepsza niz na koncercie LM.C. Po tych dwoch godzinach chlopcy zeszli ze sceny i przebrali sie w koszulki z logo trasy, wygladali mrrr, zwlaszcza Kouki( nie wiem, czy zauwazyliscie, ale ja mam na jego punkcie faze^^). No i zaczely sie bisy, ktore potrwaly godzine bez kilku minut, dokladnie 54 minuty, wiem, bo patrzylam na zegarek. Strasznie zalowalam, ze chlopcy tak slabo mowili po niemiecku czy angielsku, bo trudno bylo ich zrozumiec, i widac bylo, ze oni tez troche zalowali, bo nieraz cos powiedzieli, a tu bylo zero reakcji, no ale coz. W ogole, jak sie przedstawiali bylo slodkie. Zaczal perkusista Minase, troche po angielsku, nieco po japonsku. Podszedl do niego Kouki i pokazal na niego, mowiac, ze sa najlepszymi przyjaciolmi- i pokazywal raz na siebie, raz na niego, mrugajac do nas, i zapytal jak nam sie to podoba. Wszyscy zaczeli bic brawo, a tu taki krzyk- Kissuuuuuuu, jako zacheta, zeby sie pocalowali. Kouki podszedl do brzegu sceny i pyta sie z szerokim usmiechem- Nani? Co?
No niestety sie nie pocalowali, ale przytulili^^ Zawsze cos.
Nastepny w kolejce byl Reika gitarzysta. Wyciagnal slownik japonsko- niemiecki i powiedzial, ze zna nasz jezyk. Kouki mowi, no dobra, to udowodnij. Reika wielki usmiech i slabizuje- Ich will zum Bäcker ( Chce do piekarza), Wieviele Grade sind heute( Ile dzisiaj jest stopni), ale z takim akcentem, ze trudno bylo zrozumiec, co on w ogole powiedzial. Najwieksze owacje byly, kiedy powiedzial, ze nie umie mowic po niemiecku^^ To mu calkiem niezle poszlo.
Nastepnie przedstawial sie Hikaru- powiedzial, ze jest szczesliwy, ze jest tutaj. Kouki, zapytal sie, czy wie, co to jest ptak( tu uzyl slowka po niemiecku), i nadstawil mu garsc, tak jak sie karmi ptaki. Hikaru podszedl do niego i zaczal niby dziobac, nasladujac ramionami, ruchy skrzydel ptaka. Nie widzial , jak Kouki dal znac Reiki, zeby ten odlozyl gitare, obaj z koukim podniesli niespodziewanie Hikaru i polozyli go na ramiona fanow. No coz, trzymali go, na cale szczescie, bo fani doslownie pociagneliby go w tlum. Hikaru troche sie bronil, ale potem zaczal wolac  "I`m flying". Slodkie to bylo^^
Pozniej kolejnym byl Ibuki( ja nie wiem, czemu caly czas slyszalam Mizuki^^ Naglosnienie bylo do kitu). Jego wypowiedz mnie rozlozyla na lopatki. "Ich... ich... ich... I... I... Ibuki. I.... I... love you. Next!"- z taka ulga na twarzy. Jednak Kouki mu nie podarowal i mowi, ze mamy sobie wyobrazic, ze ma w dloniach Death Note i ze teraz zapisze tam imie Ibuki. Wszyscy zaczeli krzyczec, ze nie. Kouki pisze- I... Bu...ki- i w tym momencie Ibuki upadl na podloge^^ Wariaci.
Na samym koncu przedstawial sie Kouki- powiedzial lamana angielszczyzna, ze jest szczesliwy, ze najlepszy koncert w czasie ich trasy, ze chce wrocic tutaj do nas- i wiecie co, uwierzylam mu, bo sie rozplakal. Naprawde byli szczesliwi, bo nie graliby godzinnych bisow. Kiedy Kouki mowil do nas, Hikaru kazal nam krzyczec idiota po japonsku. Moge sie pochwalic, ze w pewnym momencie, kiedy Kouki wszedl na glosnik, i nikt nie mial dloni w gore, a ja mu pomachalam , to mi odmachal i sie usmiechnal. Sweeeeet^^
Zagrali na bisach prawie drugi koncert, same ich wielkie przeboje. Tlum szalal. Podobalo mi sie, ze chlopcy nie bali sie kontaktu z publicznoscia, zblizali sie do ludzi, dajac sie im obmacywac, bo dotykiem tego nie mozna nazwac^^
W ogole zaskoczyli mnie- jakas dziewczyna zemdlala, i Kouki krzyczy taki troche spanikowany- security, zajmij sie nia. Wyciagneli ja z tlumu, stala na nogach, i nagle fik. Kouki sam do niej podbiegl i podtrzymal ja, zeby nie poleciala na deski sceny. Zaskoczylo mnie jego zachowanie, odruch odruchem, ale nie sadzilam, ze tak sie zachowa.Od razu Kouki zaczal pytac fanow w pierwszych rzedach, czy w porzadku, czy jeszcze wytrzymamy, czy maja skrocic koncert.
Chlopcy grali do 22.54 dokladnie, potem rozdawali autografy. kazdy kto byl w hali mial okazje, podejsc do nich, wymienic kilka zdan, uscisnac dlon, dostac autograf- naprawde znalezli czas dla swoich fanow, co sie np. takiemu Mivowi nie zdazylo.
W ogole moge powiedziec, ze dla mnie ten koncert byl nawet lepszy od wystepu LM.C, bylam strasznie pozytywnie zaskoczona- na poczatku bylam sceptyczna, bo malo kto sie bawil na pierwszej piosence, i bylo troche dretwo, ale potem byl czad, genialna atmosfera.
Chlopcy pogowali, przytulali sie do siebie (moje serce yaoistki sie ucieszylo), flirtowali z fanami. I wierze, ze wroca, i ja na pewno pojde na ich koncert- na sto procent, bo sie oplaca.
Zaskoczyla mnie tez ich muzyka, bo nie znalam wszystkich kawalkow, kojarzylam ich raczej z melodyjnym rockiem, raczej bardziej w stylu oshare- a tu sie okazalo, ze potrafia niezle loic, i Kouki umie growlowac, moze nie jest z niego drugi Kyo czy Mao, ale jednak...
To chyba jak na razie tyle- jakbyscie chcieli jeszcze cos wiedziec, pytajcie.^^


https://68.media.tumblr.com/c847bc6dbc70257be73dfcd16c663774/tumblr_o4uqj7iWNk1s1k9eko1_500.gif
                                      «And on the eighth day, God created Malec.»

Offline

 

#10 2011-05-31 18:05:37

 Monsun

Pierwsza dama Jrocka

Skąd: Z głowy Tatsurou
Zarejestrowany: 2011-05-03
Posty: 4537
Punktów :   

Re: Relacje z koncertow

Versailles- 07.07, 2010- Werkstatt, Kolonia

Dlugo oczekiwany siodmy lipiec w koncu nadszedl. Niestety pogoda sie na mnie uwziela i od rana lal sie zar z nieba. Tym razem jechalam na koncert razem z Mao, jeszcze musialysmy odebrac Isshi, a reszta ekipy miala przyjsc dopiero na krotko przed wpuszczaniem do hali.
Powiem krotko-trzydziesci osiem stopni w sloncu, bez mozliwosci ukrycia sie w cieniu, czekanie od dwunastej do wpol do osmej- taaak, polgodzinne spoznienie bez zadnego wyjasnienia. Gdyby nie Burger King z zimna cola to wieksza czesc z nas po prostu by zrezygnowala. Jeszcze czegos takiego nie przezylam, i mam nadzieje, ze taki koszmar sie nie powtorzy. Spalilo mi doslownie twarz i ramiona, chociaz uzylam kremu, okropne. W sumie popelnilam blad ubierajac sie na czarno, ale z drugiej strony wszystkie wampiry i goth lolity mialy jeszcze gorzej...
Znow poznalam sporo nowych ludzi, plus spotkalam cala gromade starych znajomych, ktorzy tez sa na wszystkich koncertach jak ja^^ Ten typ ludzi juz tak ma. Atmosfera byla dosyc zabawna, wreszcie ktos wpadl na pomysl, zeby wlaczyc radio w samochodzie i cale czekanie umilalismy sobie sluchaniem nie kogo innego, jak Versailles.
Jak zwykle juz o osiemnastej wszyscy podniesli sie ze swoich miejsc. Nie rozumiem logiki, zeby stac przez z godzine z biletem w rece, wpatrujac sie w zamknieta bramke. Jakas dziewczyna probowala zaprowadzic porzadek, najpierw stali ludzie z numerami, ktorzy nocowali przed hala, my stalismy w sumie zaraz za nimi. Jako, ze nie mialam ochoty na pchanie sie do przodu, cieszylam sie na podest z tylu. Zwlaszcza nie usmiechalo mi sie cos takiego, kiedy przeczytalam, ze hala jest jedna z najmniejszych w Kolonii, przypomina szczurza nore, i nie ma klimatyzacji. Chyba kazdy rozumny czlowiek nie pchalby sie do przodu... Przynajmniej tak mi sie wydawalo.
No coz, po polgodzinnym spoznieniu- byc moze Versailles musialo jeszcze poprawic makijaz, skoro do charakteryzacji, potrzebuja az czterech godzin- otworzono bramke. To byla masakra, wszyscy zaczeli sie pchac do przodu, chaos i szczyt chamstwa. W sumie w klubie miescilo sie tak dwiescie piecdziesiat ludzi, gora trzysta, a mialam wrazenie , ze jest nas piecset osob. Po prostu organizatorzy przesadzili z biletami.
Na cale szczescie udalo mi sie z cala ekipa wejsc na podest i po prostu przygladalam sie, jak wszyscy niczym kamikadze pchaja sie do przednich rzedow. Nawet kiedy jeszcze cala sala nie byla wypelniona, czlowiek czul, jak pot splywa mu strumieniami, nie moze mowic, ze po pieciu minutach w srodku czulam sie jak Miss mokrego podkoszulka, spodnie kleily mi sie do nog, a z wlosow kapalo. I jeszcze nic nie robilismy, tylko stalismy, na cale szczescie tylko piecdziesiat minut. Nawet butelka coli nic nam nie pomogla.
W koncu sie zaczelo, puszczono dymy, otworzyla sie kurtyna i zaczely blyskac reflektory, a z glosnikow poplynely mroczne dzwieki organow, tak charakterystyczne dla Versailles. Pierwszy raz na jakims koncercie mialam taka gesia skorke, doslownie moje cialo wprost wibrowalo i mialam dreszcze, wiec zaczelo sie calkiem niezle. Na podescie stalam z samego przodu, na przeciwko Kamijo, jak sie pozniej okazalo^^ Mialam swietny widok na wszystkich, nawet na Yuki, ktory byl schowany za perkusja. Bylam cholernie ciekawa ich strojow, po prostu mam hopla na punkcie wlasnie takiego stylu ubierania sie. Rozbrzmialy mocniejsze akordy i na scene wszedl najpierw Yuki, podszedl do brzegu sceny i uklonil sie, za nim wszedl Teru- robili to cholernie dostojnie- zarzucil peleryna i tez sie sklonil, a potem zaczal zachecac ludzi do krzyczenia nazwy zespolu. We are- Versailles! Nie moglam ustac na miejscu czekajac na mojego ulubienca Hizakiego, i kiedy wszedl , naprawde bylam nim cholernie oczarowana. Mial na sobie piekna czerwona aksamitna suknie, wlosy- dlugie blond wlosy splywaly mu lokami na ramiona i plecy, blyszczac sie brokatem w swietle reflektorow. Hizaki uniosl dlon w gescie pozdrowienia i uklonil sie, jak kiedys to robiona na dworach krolewskich. Facet jest bardziej kobiecy ode mnie, po prostu nie moglam oderwac od niego oczu- piekna buzia, piekny makijaz, wszystko piekne. Na koniec wszedl Kamijo, ma teraz nieco dluzsze wlosy, tez loki, do tego aksamitna marynarka z bazancimi piorami i roza. Wygladal zjawiskowo- uwielbiam taki styl, wiem, jestem dziwna. Kiedy zabrzmiala pierwsza piosenka, po prostu nie wiedzialam, gdzie mam patrzec, czy na Teru, ktory byl w dobrym humorze, spiewal razem z Kamijo, usmiechal sie, czy wlasnie na Kamijo, ktory ma nieziemski glos, tak mocny, gleboki i czysty, ze ma sie caly czas gesia skorke, czy tez na Hizakiego, ktory nawet grajac na gitarze porusza sie w tak kobiecy sposob, ze az mu sie tego zazdrosci. Reflektory byly prawie caly czas wycelowane wlasnie w Teru i Hizakiego, Kamijo najczesciej stal w polmroku, chyba, ze zamienil sie miejscami z ktoryms z pozostalych mezczyzn. Co do repertuaru grali wszystkie kawalki z nowego albumu, jeden kawalek lepszy od drugiego, chociaz naglosnienie bylo troche schrzanione, bo glos Kamijo czasami zanikal przy gitarach, no ale nie mozna miec wszystkiego. Doslownie na scenie panowala niesamowita atmosfera, od muzykow bilo takie dostojenstwo, nie wiem, jak to opisac, ale otaczala ich magiczna aura. Czasami bylo dobrze widac nowego basiste, trzymal sie na uboczu, byl ubrany kompletnie na czarno- moze jako znak, ze nie nalezy jeszcze do zespolu, nie wiem. W kazdym razie na pewno nie zastapi Jasmine You. Zaluje, ze nie moglam go zobaczyc, no ale coz.
Versailles chce swoja muzyka pokazac piekno i faktycznie udaje im sie to bez dwoch zdan, z tym, ze mi osobiscie brakowalo kontaktu z publicznoscia. Moze wymagam zbyt duzo, ale  zwykle Dobry wieczor, are you ready mi nie wystarczy. Co prawda Kamijo i Teru zblizali sie do skraju sceny, pozwalajac sie dotykac fanom, ale nie wiem, mnie to nie uszczeliwialo. Zreszta od polowy koncertu, kiedy pierwsza z moich kolezanek zemdlala, musialam troche uwazac. Jak zwykle probowalam skakac, spiewac i tanczyc do muzyki, ale tym razem nie dalam rady. Bylo zbyt goraco, brakowalo mi powietrza, a spocona bylam jeszcze gorzej niz na Miyavim, bylo tak cholernie duszno, doslownie Afryka. Strasznie zalowalam, ze nie moglam tak sie zachowywac jak zazwyczaj, ale coz... Kolo siodmej piosenki zaczelo mi wirowac przed oczami  i uginaly mi sie nogi, czyli bylam na najlepszej drodze do omdlenia. Na poczatku nie chcialam usiasc, bo wiedzialam, ze nie bede nic widziec, co sie dzieje na scenie, ale kiedy zrobilo mi sie czarno przed oczami, zmienilam zdanie^^ Usiadlam na podescie i postanowilam odrobine odpoczac. Na szczescie stojaca obok dziewczyna miala wachlarz i nieco mnie ochlodzila, wiec juz po chwili moglam sie podniesc. W sumie bylo mi to obojetne, kiedy zobaczylam, ze Kamijo zdjal wierzchnie okrycie i byl tylko w przezrozczystej koszuli z koronki ( w roze^^). Postanowilam, ze za nic juz nie usiade, najwyzej spadne z podestu, raz sie zyje. W ogole muzykom na scenie tez bylo goraco, wachlowali sie co chwile, a Hizaki byl wachlowany przez swojego osobistego asystenta^^ Atmosfera mimo duchoty byla bardzo dobra, fani naprawde sie swietnie bawili, to trzeba przyznac, chociaz ja nie wiem, jak oni mogli wytrzymac. Wyszlo kolo czterdziestu osob, ale nie dziwie sie.
Z koncertu najbardziej zapadl mi w pamieci pojedynek na gitary Teru i Hizakiego, ich cudowne solowki, kiedy Kamijo na moment zniknal ze sceny. Kamijo przytulal sie do Hizakiego i do Teru. Z Teru byl prawdziwy moment yaoi, ktory sprawil, ze mi sie nogi ugiely. Kamijo podszedl do niego, objal dlonia jego szyje, sunal nia w strone podbrodka, a potem wsunal mu palec do ust, a Teru go zaczal ssac. Hm, no comment XD Wszyscy muzycy dostali roze od fanow, nawet nieznany basista ( mowi sie, ze on wczesniej gral w Manterou Opera, i moim zdaniem jest calkiem niezly). Przed ostatnia piosenka Princess wszyscy modlili sie za Jasmine, trzymajac zlozone dlonie( tylko Hizaki podgladal co robil inni)- to byl jeden z bardziej wzruszajacych momentow. Tak samo kiedy Kamijo przedstawial czlonkow zespolu wspomnial o Jasmine You- basista w niebie- chyba dostal najgoretsze brawa, po prostu mialo sie wrazenie, ze Jasmine tam byl, ze patrzyl na to co sie dzieje na scenie i przed nia. Przynajmniej ja mialam takie wrazenie.
Bisy byly krotkie- dwie piosenki, i w sumie bardzo dobrze, bo wiecej nie daloby sie wytrzymac, wszyscy byli wykonczeni przez goraco- i fani i muzycy. Bo ostatnim bisie Teru dostal jeszcze niemiecka flage z podpisami fanow, ktora dumnie niosl od jednego skraju sceny do drugiego.
Koncert zalicze do udanych, mimo panujacych warunkow w hali, ale to byla wina organizatorow i nie miala nic wspolnego z zespolem. Sam zespol jest cholernie majestatyczny, dostojny, prawie polbogowie, ma sie takie wrazenie. Z tym , ze kontakt z publicznoscia kuleje moim skromnym zdaniem. Po prostu brakowalo mi glupich zartow, smiechu, nie wiem, moze jestem przyzwyczajona do innego zachowania muzykow. Ale jedno jest pewne- Hizaki wywarl na mnie ogromne wrazenie, oczarowal mnie, jak juz dawno nikt.
Zabraklo niestety moich ulubionych piosenek, ale coz, nie mozna miec wszystkiego. Po koncercie siedzielismy jeszcze dlugi czas przed tourbusem zespolu, wymieniajac sie wrazeniami. Musielismy jeszcze czekac na Isshi, ktora  w piekny, teatralny sposob zemdlala na ostatnim bisie XD, a potem dostala napadu histerii... Jednak wlasciciel klubu nas wyrzucil z terenu klubu, zamykajac bramke, wiec stwierdzilismy, ze nie bedziemy stac za kratami czekajac na zespol. I poszlismy wszyscy do pociagu, zatrzymujac sie jeszcze w niezastapionym Burger Kingu, zeby skombinowac cole.
Jednym slowem warto bylo, kolejne niezapomniane wrazenia, ktore zostana na dlugo w mojej pamieci. To bylo zupelnie cos innego niz wszystkie koncerty, na ktorych bylam do tej pory. To byl prawdziwy visual kei, taki, jaki jest w moich wyobrazeniach.
Aaa, i gratuluje wszystkim, jesli dotrwaliscie do konca mojej relacji, ale sorry, jakos tak dlugo wyszlo. Postaram sie poszukac zdjec, ale nie wiem, czy jakies sie pojawia w sieci.
No to teraz czekam na Despy we wrzesniu

PS. Versailles gralo dwie godziny, a Yuki i Hizaki za kazdym razem byli znoszeni ze sceny, chyba to mowi wszystko, jak tam bylo upalnie XD


https://68.media.tumblr.com/c847bc6dbc70257be73dfcd16c663774/tumblr_o4uqj7iWNk1s1k9eko1_500.gif
                                      «And on the eighth day, God created Malec.»

Offline

 

#11 2011-05-31 18:06:46

 Monsun

Pierwsza dama Jrocka

Skąd: Z głowy Tatsurou
Zarejestrowany: 2011-05-03
Posty: 4537
Punktów :   

Re: Relacje z koncertow

Despa  25.10.2010, Bochum, Zeche

Właściwie na koncert Despy zdecydowałam się od razu, chociaż nie jestem jakąś wielka fanka, a może inaczej- nie byłam nią, bo po koncercie trochę się to zmieniło. Tydzień przed koncertem nie mogłam się jednak doczekać, po prostu się cieszyłam, ze będę mogla się oderwać od rzeczywistości. Poza tym miałam się spotkać z moimi koleżankami, właściwie to jest najfajniejszy moment w czekaniu.
Wyjechałam z domu o ósmej rano, już po jedenastej byłam pod hala. W  Niemczech jest normalne, ze trzeba być wcześniej pod klubem, żeby mieć dobre miejsce na samym przodzie. W sumie Despy były wyprzedane, musiano dodrukować bilety. Mialo być siedemset osób, chyba największa ilość fanów na koncercie, na jakim byłam.
Kiedy przyszłam pod hale, było już ponad sto osób- na samym przedzie „Elita“, tzn. Osoby które śpią przed hala, przed każdym koncertem. Jak się okazało, osoba z numerkiem pierwszym spala już dwie noce przed klubem. Jeśli mnie pytacie o moje zdanie- to to jest tylko chore.
Stalam w błocie, za barierkami. Bylo cholernie zimno, tylko dziesięć stopni. Oczywiście zapomniałam o kurtce, miałam na sobie tylko bluzę, czego od razu pożałowałam. Po godzinie przyjechały moje koleżanki, wiec czekanie stało się nieco znośniejsze. Jednak po dwóch godzinach czekania, tak mnie koszmarnie bolały plecy, przemokły mi trampki od błota i było mi tak zimno, ze po prostu przeżyłam kryzys emocjonalny, o mały włos nie zrezygnowałam i nie pojechałam do domu. Koleżanki na cale szczęście przegadały mi do rozsądku. No cóż, po jakimś czasie okazało się, ze w przodzie stoją nasi znajomi, z którymi byliśmy już na kilku koncertach, wiec jakoś udało nam się wepchnąć w kolejkę w przodzie- uwielbiam przełażenie pod barierkami, kiedy wszyscy się tak patrzą, jakby chcieli cie zabić^^ Tam, gdzie później stałam, było nieco zabawniej, opowiadaliśmy sobie anegdotki z minionych koncertów, czas zaczął jakoś szybciej lecieć. Wpuszczano nas do hali o 18, wiec od 17 wszyscy stali już w wielkim ścisku z biletami w ręce. Nie wiem po co, ale myślę, ze to wpływ emocji, każdy chce już być w środku i takie tam. W sumie wpuszczanie do hali było genialnie zorganizowane- zawsze po dziesięć osób, tym razem nawet tak bardzo nie sprawdzano torebek, np. moja tylko ochroniarz podniósł do góry, i od razu mogłam wejść do środka.
Poszłam sobie do samego przodu, stałabym w  drugim rzędzie, ale wolałam wejść na boczne schody. Stałabym po prawej stronie sceny przy Karyu, jednak bałam się, ze nie będę mogla widzieć wszystkiego, jeśli fani zaczną skakać. Najbardziej bałam się, ze nie będę widzieć Zero ( a jego najbardziej lubię), nie wspominając już o Tsukasie. Wiec nie zastanawiając się, odstąpiłam swoje miejsce dziewczynie, która była jeszcze niższa ode mnie, i poszłam na swoje stale miejsce  w tej hali- z tylu na schody. Stamtąd po prostu widać wszystko, ma się miejsce do pogowania i "headbangingu", wiec wszystko jest najbardziej okay.
Wylatkowo puszczano dobra muzykę przez głośniki, wiec godzina czekania na koncert minęła bardzo szybko. Kiedy zgasły światła, wszyscy zerwali się ze swoich miejsc, klaszcząc i krzycząc nazwę zespołu. Despa wyszła na scenie, przy ogłuszających owacjach, publiczność od razu się dobrze bawiła, nawet zanim zabrzmiały dźwięki do Death Point( jakoś wiedziałam, ze zaczną od tego, miałam takie przeczucie). Cala hala zaczęła się bawić już od pierwszych dźwięków. Stalam po stronie Zero ( dobra, będę fangirlsem- ten gość wygląda niesamowicie, zwłaszcza, kiedy się uśmiecha^^). Hizumi był ubrany w czarna kamizelkę z kapturem, otwarta na przodzie, tak, ze można było zobaczyć jego klatkę i brzuch, do tego czerwone spodnie, jakby szarawary, wyglądał tak, jakby miał mokra pieluchę, bo wisiały mu do kolan. Karyu miał na sobie czarne obcisłe jeansy z łańcuchami przy pasie, obcisła , trochę prześwitująca bluzkę , połyskująca srebrzyście, do tego lawendowa apaszkę zawiązana u szyi. Ma genialna fryzurę z perełkami- coś a la drobne warkoczyki. Zero miał tez czarne jeansy, do tego obcisłą bluzkę ze srebrnym przodem. W ogolę dopiero teraz zauważyłam, ze Zero i Karyu są do siebie bardzo podobni. Niech żyje moja spostrzegawczość. Zero od samego początku się uśmiechał, chociaż na początku może trochę niepewnie, ale widząc reakcje publiczności, wyraźnie się rozluźnił. Karyu udawał niedostępną lady, przynajmniej ja miałam takie wrażenie, chociaż cały czas sobie podśpiewywał. Co do Tsukasy, nie mogę zbyt wiele powiedzieć, jak był ubrany, wiem, ze  zwróciłam uwagę na jego świetna fryzurę. Zero, Karyu i Hizumi mieli mocny makijaż, co dodawało im pazura.^^
Co do Set-listy mogę powiedzieć dokładnie, co było^^ Bo miałam w rekach setliste Zero^^
1. Death Point
2. Dope
3. Redeemer
4. Love is Dead
5. 13-Thirteen-
6. Abel to Caine
7. Damned
8. in vain
9. Infection
10. Human-clad Monster
11. Devils Parade
12. Abyss
13. Lost in rebirth
14. Trickster
15. Hollow
16. Garnet

Bis:
1. Reddish
2. Forbidden
3. Mirror

Właściwie perfekcyjna lista, wszystkie moje ulubione piosenki, zwłaszcza to, ze zagrali Mirror mnie cholernie cieszy. Nieważne, ze straciłam głos już w połowie koncertu, ze boli mnie kark od machania włosami, ze nie mogę stać, bo mnie plecy cholernie bolą- koncert był genialny...
Hizumi ma nieziemski głos, jego growl sprawiał, ze miałam ciarki. Chociaż można było zauważyć, ze śpiewa trochę nieczysto, czasami dość piskliwie, ale nie dziwie się, ze ma problemy z gardłem, jak się tak za każdym razem wydziera. W sumie nawet nie musiał jakoś specjalnie zachęcać publiczności do zabawy, mało co mówił, widać, ze woleli grac i mieli z tego przyjemność.
Byl mały fanservice- miedzy Hizumim, a Karyu, no i Hizumi z Zero- Hizumi ich objął- Karyu pogłaskał po włosach, a Zero mocno przytulił od tylu *-*
Zero widząc pogujących fanów, po prostu pokręcił głowa, uśmiechając się szeroko, w ogolę chyba najwięcej się uśmiechał. Uwielbiam sposób w jaki gra na basie, kiedy podskakuje wymachując nogami, i kiedy obraca się wokół własnej osi... wygląda to genialnie, tylko czekałam, kiedy się wywali  Z kolei Karyu wisi z gitara nad fanami, robi taki niski rozkrok, stając twarzą w twarz z fanami, tez to świetnie wygląda.
Śmieszny moment był kiedy cala trojka skacząc na scenie wpadła na siebie- Zero na Hizumiego, a za moment na nich Karyu^^
Hm, co jeszcze? Chłopcy rzucali swoje kostki, całując je,  albo biorąc w usta, i plując w nimi w publiczność, wylewali wodę na fanów, bądź ja wypluwali, rzucali butelkami z woda ( tez pełnymi O.o, nie chciałabym taka dostać). Tsukasa rzucił w tłum kilka kompletów pałeczek, również przedtem je całując.
Te dwie godziny z kawałkiem minęły zdecydowanie za szybko, zostało mnóstwo wspomnień, zdarty głos- mam straszna chrypę. Kupiłam sobie koszulkę koncertowa ( pierwszy raz w życiu^^ a to już o czymś świadczy). W sumie po koncercie stałyśmy jeszcze z dziewczynami przed busem, żeby podziękować za koncert, ale cóż, chłopcy pozwolili na siebie długo czekać, wiec pojechałyśmy do domu. O północy byłam już u siebie, zmęczona ( raczej na wpół żywa), ale megaszczesliwa.
To był jeden z najlepszych koncertów, na jakim byłam- pobija na głowę LM.C, chociaż wiadomo, ze nie można tego porównywać.
Mam nadzieje, ze chłopcy wrócą do nas po pauzie, za rok, dwa czy trzy, ja mam czas- poczekam.^^


https://68.media.tumblr.com/c847bc6dbc70257be73dfcd16c663774/tumblr_o4uqj7iWNk1s1k9eko1_500.gif
                                      «And on the eighth day, God created Malec.»

Offline

 

#12 2011-05-31 18:07:30

 Monsun

Pierwsza dama Jrocka

Skąd: Z głowy Tatsurou
Zarejestrowany: 2011-05-03
Posty: 4537
Punktów :   

Re: Relacje z koncertow

MUCC- Zeche, Bochum, Niemcy- 22.01.2011

Monsun znow poszedl w trase, na szosty koncert jrockowy w swoim jakze krotkim zyciu... Nie no, na powaznie- mialam trudny orzech do zgryzienia, bo w ogole planowalam pojawienie sie na koncercie -OZ-, ale jako, ze w tym samym czasie okazalo sie, ze MUCC przyjezdza do Europy, musialam zmienic swoje plany. No i zdecydowalam sie na bardziej znany zespol. Zawsze obawiam sie, ze jak nie pojde na jakis koncert znanego zespolu, to on pozniej zawiesi dzialanosc, i tyle bede z tego miec. Tak bylo z An Cafe. No ale ja nie o tym chcialam...
Bilet przyszedl do mnie juz na poczatku grudnia, schowalam go w odpowiednie miejsce i czekalam na ten pamietny dzien. W sumie do konca nie wiedzialam, kto pojawi sie z naszej ekipy, bo Ruki i Reita byly na Luna Sea, wiec moglo byc krucho dla nich  z kasa. No w kazdym razie wiedzialam, ze pojedzie Mao, a to bylo na plus, bo z nia udaje mi sie zawsze wejsc do kolejki na sam przod.
No wiec w sobote rano ubralam sie w koszulke Despowa, fioletowa bluze z kapturem , reszta rzeczy na czarno i wio na pociag, po polgodzinnej walce z szklami kontaktowyymi. No dobra, nawet za bardzo tym razem nie stawialam wlosow, bo pogoda byla deszczowa wiec sie nie oplacalo. No i faktycznie w Düsseldorfie dosiadla sie do mnie Mao i Aki ( ja poznalam dopiero wczoraj, ale fajna dziewczyna). Do Bochum dojechalysmy w sumie bez wiekszych problemow, tym razem nawet nikt nie pytal czy jedziemy na koncert Tokio Hotel, bo dziewczyny mialy na sobie bluzy Giru XD
Na przystanku w Bochum, gdzie czekalysmy sobie na autobus pod hale, Mao opowiadala nam, jak bylo na koncercie Sadie w Japonii i o tym, ze Miv byl w zoo z dziecmi, w tym samym czasie co ona. No i o tym, ze spotkala razem z Ishi Miye z Mucca na ulicy. Pff, Mao ma zbyt dobrze
W koncu pojawil sie autobus i razem z innymi Visu ruszylysmy pod hale. Bylo juz ponad sto osob, pierwsze dziewczyny nocowaly przed hala, no ale coz, znamy juz takich swirusow. Najpierw stalysmy za barierkami, w sumie nie tak daleko, ale i tak wiedzialam, ze i tak sie to zmieni. Juz nie na jednym koncercie bylam i wiem, ze zawsze uda mi sie byc na samym przedzie, trzeba tylko wyczekac na odpowiedni moment! Mao poszla szukac znajomych, za moment okazalo sie, ze z przodu stoi Uruha i Manjou ( mala slodka Chinka) i nas zapraszaja do kolejki. Lol, tym razem po kwadransie stalam juz z samego przodu, pierwsza trzydziestka.
Okazalo sie, ze mialy byc od pierwszej rozdawane autografy. Tu przezylam kryzys duchowy, bo nie mialam ani jednej rzeczy do podpisu, a na kupienie albumu nie bylo mnie stac. Znaczy jakies tam pieniazki mialam, ale zbieram sobie na bluze Giru, to jest wazniejsze. Nie bylabym soba, gdybym nie wymyslila jakiegos sposobu. W sumie nie musialam miec autografow, ja chcialam tylko zobaczyc ich z bliska. Zwlaszcza Tatsuro, ktory ma w sobie to cos^^
No dobra, w koncu wymyslilam sobie, ze zrobimy tak. Mao pojdzie jako pierwsza, ja bede trzymac miejsce w kolejce, a potem pojde jeszcze raz i pozwole chlopakom jeszcze raz podpisac ten sam album. Jako, ze Mao miala jeszcze oryginalny bilet, a ja nie, to powiedzialam, zeby mi go pozyczyla i postaram sie podpisac obie rzeczy. No i mialam juz sposob, zeby wejsc do srodka. I faktycznie Mao szyblo sie uwinela i juz po chwili stalam w kolejce po autografy. Od samego wejscia mialam widok na Miye ( gitarzysta), wiec moglam sie bezkarnie w niego wpatrywac, zwlaszcza, ze byla gorsza organizacja niz na LM.C. Kiedy w koncu do niego dotarlam podsunelam mu pod nos album i bilet. Miya sie ze mna przywital, mowiac Hi, potem taki szeroki usmiech, chce podpisac moje rzeczy i skonczyl mu sie mazak. Zawolal wiec Staff-same , zeby mu przyniosl drugi. Ten gosc byl jakis taki dziwny, bo popatrzyl na mnie i mowi: "only one thing, please". Pfffff, mysle sobie, ty mnie mozesz. Odwrocilam sie do niego i mowie "I dont speak english". Facet nie dal jeszcze za wygrana, podniosl moj bilet i wcisnal mi dlon, dzieki czemu zarobil mordercze spojrzenie ode mnie. Miya wszystko obserwowal, usmiechajac sie pod nosem. Bylam naprawde wsciekla, bo zamierzalam sie zamienic z Mao biletem, zeby miec ten z autografem, a tu taki numer. Kiedy Staff-sama sobie gdzies poszedl, Miya do mnie "Give it to me". Nie mialam pojecia o co mu chodzi, chyba bylam w szoku, bo pomyslalam o czyms zupelnie innym i tylko sie popatrzylam na niego, pewnie nad moja glowa pokazal sie wielki znak zapytania. Miya po prostu wyciagnal mi bilet z dloni i sie podpisal na nim, az z wrazenia podalam mu drugi raz reke.Kiedy podpisywal album, jakis inny staff-sama zrobil mu zdjecie, wiec jak sie to pojawi na jakims blogu, to wiecie^^ Moj pozyczany album to jest, no *wypina dumnie piers* Jako ze zrobil sie korek, to stalam i gapilam sie na niego, a on na mnie. W koncu moglam podejsc do mojej wielkiej jrockowej milosci^^ Tatsuro vel Mumia. Stanelam przed nim i
Tatsuro: Hi!
Monsun:*-*
Tatsuro ( usmiech) Hi!
Monsun *-*
Tatsuro ? Oo
Monsun eeeeehm, yyyy... Hi
Boze, ten facet mnie powolil, z bliska wyglada bosko, jeszcze lepiej niz na teledysku Karasu do lasticy. Mial proste wlosy, dlugie, takie jedwabiste, blyszczace, skromny makijaz. Mao mowila, ze to peruka, ale ona jest glupia, wiec wiecie^^
Tatsu podpisal mi album, bilet, podaal mi dlon ( ma mocny uscisk, nie spodziewalam sie. Zreszta nie moglam myslec zbyt logicznie, bo w mojej glowe przeiwjaly sie dziwne sceny Mumia x Hiroto). No dobra, jeszcze mi podziekowal, wiec tez powiedzialam Arigatou i poszlam do Yukke. Przywital mnie z wielkim usmiechem, co sprawilo, ze znow mialam nad glowa wielki znak zapytania, ale jakos mi to minelo bez echa. Przeszlam do Sato, podpisal mi sie na albumie, a potem wzial bilet do dloni, ktorym pieknym lukiem spadl mu pod stolik. Sato wielki usmiech i mowi: "uuuuuuuuuuups". No i siedzi i sie patrzy, a ja zaczelam sie smiac. Nie mialam ochoty podniesc go z podlogi, nie ja go upuscilam. Sato sie gapi, a ja coz, dalej sie smieje. No to w koncu wielka gwiazda zanurkowala pod stolik i podniosla bilet, na ktorym sie sierota podpisala na samym dole ( co pan bileter mi troche urwal, grrrr).
No dobra, w koncu mialam, co chcialam, oddalam album i bilet ( pozniej po koncercie sie zamienilam). W sumie juz kolo 14  bylo z piecset ludzi pod klubem, takie tlumy to ja ostatnio widzialam na Despie, ale coz. I tak co dwie godziny chodzilysmy z Mao i Aki na stacje benzynowa po kawe, i zrobic siku w meskiej ubikacji^^ Musze przyznac , ze chwilowo bylo mi tak strasznie zimno, ze ledwo wytrzymalam. No nic, od piatej juz wszyscy sie podniesli, zrobil sie scisk, wpuszczac zaczeli nas dopiero od osiemnastej. Bylam w pierwszej trzydziestce, wiec wiedzialam, ze dostane sie na moje schody. Wiec weszlam sobie na luzie do srodka, zajelam moje upragnione miejsce i przez godzine czekalam na Mucc, sluchajac przy tym strasznej muzyki. Przygladalam sie wchodzacym visu, jakims sposobem znalam trzy czwarte twarzy^^
No dobra, w koncu przygasly swiatla i muzycy zaczeli wchodzic do srodka. Staralam sie zapamietac, jaka byla kolejnosc, ale wiem tylko, ze Tatsu byl na samym koncu. Teraz mial na sobie szarawary czarne, biala koszule, kamizelke , wlosy zaplecione w warkoczyki, a z nich kok, no i opaske. No i buty sportowe do bialych skarpetek^^ Chyba nawet trampki. Nieco mocniejszy makijaz dodawal mu diabolicznego wygladu. Ten facet jest piekielnie brzydki, ale strasznie pociagajacy *-* Dokladnej setlisty nie podam, bo nie wiem, jeszcze nigdzie sie nie pojawila. Ale to byl doskonaly miks miedzy starymi kawalkami i nowymi. Podobalo mi sie, ze bylo sporo wolnych kawalkow, gdzie naprawde mozna bylo uslyszec, jak mocny i jaki piekny jest glos Tatsuro. W ogole to jak tanczy na scenie, jak sie zachowuje, po prostu czysta energia. uwielbiam jego ruchy sceniczne, nie moglam oderwac od niego oczu. Uwielbiam kiedy staje w rozkroku, opierajac noge wysoko o glosnik, albo kiedy kuca na przeciwko publicznosci i bije sie mikrofonem w glowe. A to co robi z jezykiem, to, no dobra niewazne^^ W ogole mial bardzo ciekawe spodnie z guzikami z przodu i ja mialam jakies dziwne omamy, ale juz wszyscy o tym wiedza, wiec nie bede sie powtarzac.
Druga osoba na scenie, ktora tak przykuwa wzrok jest Miya, jak tanczy z gitara, w ogole ma genialny glos.
Na poczatku to troche bylam taka nie do konca przekonana, co do chlopakow, pierwsza piosenka mnie nie powalila, ale moze ja sie po prostu czasami zbyt wolno rozkerecam. od trzeciego kawalka to byla juz szalenstwo, skakanie, wrzeszczenie, spiewanie, machanie lbem ( do dzisiaj odczuwam skutki). od razu mowie, ze piosenka, ktora mnie powalila na kolana jest Ageha. Ja nie placze na koncertach, ale tu mialam mega gesia skorke i lzy w oczach, kiedy uslyszalam gitare. Live jest tysiac razy piekniejsza. W ogole atmosfera byla niezla, moze troche gorsza jak na Despie, ale coz, inny zespol, wiadomo.
Tatsuro przywital sie z publika "Dobry wieczor... Jak sie macie..." Nie czytal tego z kartki, tylko z glowy "Cieszymy sie, ze tu jestesmy... Dziekujemy, ze przyszliscie.... eeeee.... eeee...yyyy*Zawiecha* yyyy...Dobrze spaliscie?"
W ogole caly koncert mi strasznie szybko minal. Kiedy zeszli przed bisami, nie moglam wierzyc, ze to juz prawie koniec, Tatsuro mnie zachwycil, oczarowal wprost, chcialam wiecej.
Przed bisami, albo po pierwszej piosence przedstawiali sie. Najpierw Tatsu uczyl nas czegos po japonsku, to bylo strasznie skomplikowane, musial kilka razy powtorzyc, zebysmy zalapali. Ja zrozumialam cos bardzo nieprzyzwoitego, i pewnie takie bylo, bo reszta chlopakow sie zbyt podejrzanie smiala. Potem przedstawil sie Yukke, mowiac, ze chce miec dziewczyne z Niemiec^^ Miya dostal najwieksze brawa, bo powiedzial, ze Bochum jest swietnym miastem, a Niemcy to druga ojczyzna Mucc. Na koncu Sato- postaram sie to jakos wam wytlumaczyc. Okay, w niemieckim jest powiedzenie "co kraj , to obyczaj", no i to brzmi "Andere Länder, andere Sitten"- doslownie: inne kraje, inne zwyczaj. Sato najpierw to powiedzial, a potem zmienil Sitten na Titten- co znaczylo inne kraje, inne cycki XD
W ogole na scenie wyladowal wielki biustonosz, taki bialy , na pewno miseczki 95 D, Tatsu to podniosl, obejrzal , pokazal chlopakom i powiesil Sato na perksuji. Pozniej wyladowaly na scenie stringi, Tatsuro je tez podniosl, i zrobil dziwna mine, taka typu WTF?^^
Na koniec chlopcy rzucali kostki, malo, troche skapili, Sato dwa albo trzy zestawy paleczek, wzieli jeszcze transparent, ktory byl dla nich zrobiony ( jak zwykle podpisalam sie centralnie w srodku, a co). Aki zlapala kostke Yukke, szczesciara.
Po koncercie jeszcze dziewczyny kupily sobie koszulki i plakaty, i wrocilysmy do domu.Nastepny koncert bedzie Giru w marcu. Juz sie ciesze.

W sumie byly dwa moment fanservicu,kiedy Tatsu podszedl do Yukke i bardzo blisko od tylu przygladal sie jego grze na basie, a potem zajrzal mu w twarz. No i przed bisami Yukke objal od tylu Sato i polaskotal go.

Koncert MUCC byl niezly, moze nie bylo takiego flashu jak na Despie, ale nie mozna miec wszystkiego. Nie zaluje , ze bylam, warto bylo dla samego Tatsuro.
Jak ktos wytrwal do konca relacji, to podziwiam.
Autografy mam, moj bilet ma numer 69^^ Czyli wszystko paletti.


https://68.media.tumblr.com/c847bc6dbc70257be73dfcd16c663774/tumblr_o4uqj7iWNk1s1k9eko1_500.gif
                                      «And on the eighth day, God created Malec.»

Offline

 

#13 2011-05-31 18:08:07

 Monsun

Pierwsza dama Jrocka

Skąd: Z głowy Tatsurou
Zarejestrowany: 2011-05-03
Posty: 4537
Punktów :   

Re: Relacje z koncertow



Girugämesh- Zeche, Bochum, 19.03.2010


Jeszcze sie nie zdarzylo, ze nie napisalam relacji na biezaco, ale Monsun zdycha juz od tygodnia po Giru, wiec mam nadzieje, ze mi to wybaczycie.
Juz tydzien wczesniej przed koncertem, zaczelo sie umawianie z cala ekipa, o ktorej jedziemy, gdzie sie spotykamy i tak dalej. Jak zwykle mialysmy jechac nasza czworka, plus jeszcze Anna( tej akurat nie znalam, ale coz). Jako, ze koncert byl wyprzedany, pasowalo pojawic sie tam stosunkowo wczesniej, no i skoro organizowana godzina autografow, to czemu nie- wszystko przemawialo za tym, zeby byc tam jak najwczesniej.
W sumie w czasie autografow w Neo Tokyo w Berlinie, mozna bylo sobie zrobic zdjecia z chlopakami, wiec bylysmy jak najlepszej mysli. No coz, indyk myslal o niedzieli... Wroce jeszcze do tego.
Monsun musial zwlec sie z lozka o nieludzkiej godzinie, bo o szostej trzydziesci, przeklinajac wszystko i wszystkich, bo to byl srodek nocy. Jakos nie mialam ochoty nawet na zrobienie sobie wlosow, poza tym i tak mial padac deszcz, wiec wbilam sie w moje czarne ciuszki plus obowiazkowo koszulka Despa.
Tym razem nie mialysmy jakos problemow z Mao, zeby sie odnalezc na dworcu, nie tak przed MUCC. Mao moja mistrzyni miala na sobie koszulke z Mucc wlasnie, a na to dwie kurtki Despa i Giru, bo sie nie mogal zdecydowac XD I niech mi ktos powie, ze fani visual sa normalni^^
No dobra, po godzinie tluczenia sie pociagiem, wyladowalysmy na dworcu w Bochum, skad poszlysmy na autobus. Na przystanku stalo juz calkiem sporo ludzi, oczywiscie prawie wszystkich zna sie juz z widzenia, bo ciagle te same osoby chodza na koncerty. Kiedy zajechalysmy pod hale, okazalo sie, ze juz na krotko po dziesiatej bylo tam czerysta osob. WTF, czyzby rozdawali Giru za darmo? Jest coraz gorzej przed koncertami, niedlugo trzeba bedzie sie ustawiac z trzy dni wczesniej, zeby miec w miare dobre miejsce. No nic, zgrzytajac zebami, stanelysmy na koncu kolejki, bo nie mialysmy innego wyjscia. Ludzi przybywalo w mgnieniu oka, jeszcze nigdy nie bylo tak tlocznie, nawet na Despa. No ale nic, zimno bylo jak szlag, ale przynajmniej nie padalo. Jak zwykle zaczelo sie od wpisywo do Con-Honow, przynajmniej jakos zlecial czas. Do tego byla organizowana akcja tysiaca zurawi- dziewczyny, ktore mialy przeprowadzic wywiad z Giru, mialy tez im wreczyc pudelko wlasnie z tym origami.
http://img.photobucket.com/albums/v608/Eisi/LJ/o0480085411117353974.jpg
Wszyscy stali poslusznie i skladali te piekielne zurawie. Albo ja jestem debilka, albo to wcale nie jest takie latwe.^^ W koncu udalo mi sie zrobic jakas szkarade z czerwonego papieru, i od razu ochrzcilam go Kyo, bo mial urode po tatusiu. Nie dalam sie namowic, do zrobienia jeszcze jednego zurawia, wolalam sie nudzic.
Do tego chodzily jeszcz bannery, na ktorych trzeba sie bylo podpisac, jeden byl ze zdjeciem Giru, a drugo byl niczym flaga Japonii, z napisem- Nie jestescie sami.
http://i52.tinypic.com/169ripv.jpg
W czerwonym koleczku jest moj podpis. Nastepnym  razem walne go na samym srodku i to wielkimi pieciocentymetrowymi literami^^

No dobra, jakos udalo nam sie doczekac do pierwszej trzydziesci, cos w koncu zaczelo sie dziac. W sumie w miedzyczasie szukalysmy jeszcze Rukiego i Reity, ktore, jak sie potem okazalo, wepchaly sie na sam poczatek kolejki, do elity. No dobra, w sumie to miala byc GODZINA autografow, a wiec szansa na to, ze zobacze chlopakow byla duza. Mialam zamiar kupic sobie album, jako nie mialam ze soba nic z Giru, bo nie chcialo mi sie dzien wczesniej szukac plakatu.
No dobra, w koncu weszlam do hali, poszlam sobie kupic plytke, oczywiscie wybralam cos starszego, bo jakos z nowym albumem nie potrafie sie zaprzyjaznic. Juz z daleka mialam widok na Satosza, ktory siedzial pierwszy. Bez makijazu, z nieulozonymi wlosami, wygladal tak strasznie zwyczajnie. Obok niego stal menadzer, ktory pilnowal, zeby nie robic zdjec ( O.O), i zeby nie dotykac chlopakow. Wszystkie dziewczyny, ktore wyszly juz od autografow, mowily, ze nawet nie wolno bylo podawac im reki. Musialam sie sama o tym przekonac. Kiedy stanelam przed Satoshim, dalam mu plytke do podpisania. Jak zwykle, rozmowa ograniczyla sie do Hi, Arigatou. Podpisal mi sie, i usmiechnal, ale mi to nie wystarczylo. Olewajac pana menadzera, wyciagnelam dlon w strone Satosza, w najgorszym razie mogl to zignorowac. No ale coz... jako, ze jest dobrze wychowany, odlozyl mazak, i mi ja uscisnal. Jeden do zera dla Monsuna. Potem poszlam do Nii. Pierwsze co mi sie u niego rzucilo w oczy, bylo prawe nieziemsko odstajace ucho. Musialam przygryzc warge, zeby nie wybuchnac smiechem, bo wygladalo zza jego wlosow niczym zagiel. No dobra, jakos sie opanowalam, podpisik, uscisk dloni i nastepny. Shuu <333 Musze przyznac, ze nigdy wczesniej nie rzucil mi sie tak w oczy na zdjeciach czy teledyskach, ale na zywo wyglada niesamowicie. Lubie te jego pofalowane wlosy. Co zapamietalam najbardziej? Strasznie niemeski uscisk dloni, juz chyba przebil samego Maye z LM.C. Na koncu byl Ryo, jak zwykle szybki podpis, uscisk dloni, Monsun w koncu sie odwazyla po japonsku powiedziec dziekuje, a Ryo na to "You`re welcome". Taaak, przezylam szok, bo oni nie mowili nic innego, tylko hi, arigatou, a tu mi ten wypada z takim haslem^^
Ale mialam satysfakcje, bo kazdemu z chlopakow uscisnelam dlon, nie ma rzeczy niemozliwych- W ogole faktycznie rozdawanie autografow, trwalo godzine- i wiekszosc osob, musiala odejsc z kwitkiem, nie majac okazji spotkac sie z chlopakami.
Po autografach wepchnelysmy sie w sumie na poczatek kolejki. Musze przyznac, ze to bylo straszne, jeszcze nigdy nie spotkalam sie tak z beznadziejnymi fankami. Ciagle jakies glupie komentarze, klotnie i w ogole, nie mozna bylo wyjsc na moment z ogonka, bo juz ci ktos odebral kmiejsce. Stalam te 7 godzin bez picia, jedzenia i zrobienia siku. Myslalam, ze zdechne, marzlam, bolaly mnie plecy i naprawde w pewnym momencie mialam ochote wracac do domu. I niech mi ktos powie, ze fandom trzyma sie razem, to mu sie rozesmieje w twarz. Chociaz to byl pierwszy raz, kiedy bylo az tak koszmarnie.
O osiemnastej w koncu zaczeli nas wpuszczac do srodka, wymienilam tradycyjnie bilet na oryginalny i weszlam do srodka, na moje schody. nie szlam kupowac pamiatek, bo juz przy autografach bylo po prostu wszystko wyprzedane, plakatow braklo, tak samo z wiekszoscia koszulek.
koncert zaczal sie punktualnie, ja jak zwykle bylam po stronie basisty. Nie wiem, to juz jest taka tradycja dla mnie, ze zawsze staje po tej stronie, byc moze na nasteonym LM:C to zmienie, ale to jest wyjatek. Na scene wszedl najpierw Ryo, potem Nii, Shuu ( waaaa, ciemne rajstopy i minispodniczka*ociera sline*) , no i na koncu Satoshi. W ogole musze przyznac, ze te popowe piosenki prezentuja sie na zywo nieco lepiej, chociaz nie jestem do konca przekonana, wole po prostu bardziej mroczne klimaty. Nie bylo zbyt duzo okazji do Headbangu, no ale coz, przynajmniej mozna bylo sobie poskakac i potanczyc. Widac bylo, ze chlopcy mieli bardzo dobry humor, Nii caly czas tanczyl po scenie, potrzasajac dlonmi , jakby mial w nich grzechotki.
Tanczacy Nii
Satoshi probowal byc seksowny, oblizujac sie powoli i zmyslowo^^
http://i51.tinypic.com/5dqmuh.jpg
Ryo caly czas sie usmiechal ukryty za ta swoja perksuja.
Dla mnie numerem jeden byl na scenie Shuu, ktory mial genialny kontakt publicznoscia. Spiewal nam cos, a my mielismy za nim powtarzac.
http://i54.tinypic.com/2eovdl2.jpg
http://i56.tinypic.com/hsp26a.jpg

http://i53.tinypic.com/1427mud.jpg
No i ucho Nii, niepowtarzalne, przykuwalo moj wzrok

Genialne byly przede wszystkim solowki chlopakow, chociaz- moglabym zabic dziewczyny, ktore na nich piszczaly.
Byl fanservice- kiedy Nii przesuwal palcami po gryfie basu Shuu, albo kiedy na kolanach wjechal miedzy jego rozszerzone nogi, a Shuu postawil wlasnie noge na glosniku i to majac spodniczke^^ Albo kiedy wlasnie Shuu kleczal przed Nii, majac glowe na wysokosci jego krocza.
Zabawne bylo to, kiedy Shuu z Nii staneli twarzami do Ryo, i zaczeli machac tylkami w rytm muzyki- w prawo i lewo.
Koncert minal mi niesamowicie szybko, kiedy chlopcy zeszli przed bisami, nie moglam uwierzyc, ze to juz. Nawet nie zauwazylam kiedy.
Na bisach zagrali trzy piosenki- pierwsza z nich bylo moje wyczekiwane Break Down- i tu wielkie rozczarowanie, boooo na zywo nie brzmi tak dobrze. Niestety. Zreszta zauwazylam, ze czasami glos satosza go nieco zawodzil, rzeczy, ktorych nie wyciagal, czy ktorych nie dalby  rady growlowac, pozostawial publicznosci. Ogolnei musze stwierdzic, ze chlopcy nie zagrali w ciagu tego wieczoru ani jednego wolnego kawalka, wiec mozna bylo przez te poltorej godziny niezle sie wyszalec.
Kolejnym kawalkiem, ktory doslownie rzucil mnie na kolana, bylo Evolution, jak dla mnie byl to najlepszy kawalek tego wieczoru, publicznosc i zespol dali z siebie wszystko.
Na koniec Satoshi przeczytal po angielsku o sytuacji w Japonii, proszac o datki.
Ogolnie bylam strasznie zaskoczona, ze Giru tak slabo zna angielski, jakos to sobie inaczej wyobrazalam. Jak zwykle na koniec chlopcy rzucali co sie da, paleczki, kostki, butelki z woda ( nie chcialabym taka dostac).
Koncert byl niezly, musze to przyznac, chociaz brakowalo mi starych kawalkow, no ale nie mozna miec wszystkiego^^

No dobra, to na koniec wrzuce jeszcze setlist
SETLIST

SE NOW (Intro)
01. bit crash
02. NO MUSIC NO REASON
03. Vision

MC 左迅

04. Endless Wing
05. BEAST

愁 Bass Intro

06. driving time
07. 睡蓮 (suiren)
08. Dance Rock Night
09. BORDER
10. I think I can fly

MC 愁 (+Special Solo)

11. shining

MC 弐 (+ Intro)

12. DIRTY STORY
13. destiny
14. MISSION CODE
15. Never ending story

EN1. Break Down
EN2. evolution

MC 左迅 (Help for Japan)

EN3. イノチノキ (inochi no ki)


( zdjecia z animexx.de i ameblo Giru, zeby nie bylo)


https://68.media.tumblr.com/c847bc6dbc70257be73dfcd16c663774/tumblr_o4uqj7iWNk1s1k9eko1_500.gif
                                      «And on the eighth day, God created Malec.»

Offline

 

#14 2011-05-31 18:08:50

 Monsun

Pierwsza dama Jrocka

Skąd: Z głowy Tatsurou
Zarejestrowany: 2011-05-03
Posty: 4537
Punktów :   

Re: Relacje z koncertow

Miyavi 03.04. 2011 Köln, Live Music Hall

Jezeli mowilam, ze nie mam ochoty isc na ten koncert, to bylam skonczona idiotka, a jesli uwazalam, ze juz nie kocham Miva  i jego muzyki, to wlasnie ten facet jednym usmiechem zniszczyl wszystkie moje poglady. Moja milosc do niego rozkwitla na nowo, i to chyba jeszcze z wieksza, niszczycielska sila.
No dobra, dzien jak zwykle zaczal sie beznadziejnie, bo w nocy nie spalam prawie w ogole, bo byla burza, poza tym- nie moglam zasnac. Niby ten koncert nie budzil we mnie zadnych emocji, ale mimo wszystko, jakos tak. Wstalam wczesniej- bardzo niechetnie, walka z moimi wlosami, ktore nie chcialy sie dzisiaj wyjatkowo ulozyc, plus kontakty, ktore skutecznie zatrzymaly mnie na pietnascie minut, zanim siedzialy w oku, sprawily, ze bylam juz w ogolnie beznadziejnym nastroju. Zdazylam tylko wypic kawe i pobieglam na dworzec- bez kurtki, bez parasola, dobrze, ze nie zapomnialam torebki. Bylo na krotko po siodmej^^
Kiedy weszlam na dworzec- kolejna niespodzianka- odwolali pociag. Wiec napisalam rozpaczliwy sms do Mao, zeby, jesli nie zdaze na czas, jechala juz wczesniej zaklepac miejsca, a ja przyjade jakies pol godziny pozniej. W tym czasie postanowilam kupic sobie w automacie bilet, ale jak zwykle- nie dzialal. Wkurzona do reszty siadlam na lawce, czekajac na pociag, ktory, mial przyjechac za kolejne pol godziny. Oczywiscie podszedl natychmiast do mnie jakis zebrak, probujac wzbudzic moje wspolczucie i wyludzic kase, co zbylam nieuprzejmym" nie zawracaj mi pan glowy, mam inne problemy". Otulona w moja fioletowa bluze, z kapturem na glowie siedzialam niczym mumia, klnac na czyms swiat stoi, sadzilam, ze za cholere nie zdaze sie przesiac i w ogole mialam  zly humor. Na szczescie ten pociag za pol godziny pojawil sie, w Düsseldorfie mialam 10 minut na kupienie biletu i odszukanie Mao. Mao zobaczylam od razu, bo juz  z daleka rzucila mi sie w oczy jej plomienna czerwono- fioletowa fryzura. Probowala kupic mi juz bilet, ale oczywiscie i ten automat nie dzialal. Popedzilysmy do okienka, na szczescie byla przede mna jedna osoba, i juz po chwili stalysmy na peronie. Mao byla ubrana na bialo, co wywolalo u mnie wybuch smiechu, bo nie znam jej w innych farbach jak czarny. Ale to Miyavi, wiec wolno jej bylo^^
Po chwili siedzialysmy w pociagu, sluchajac glosno jrocka ( Sadie, jak zwykle, ona nie ma innego zespolu na ipodzie). Droga szybko zleciala, bo opowiadala mi tysieczny raz o pobycie w Japonii, od razu dowiedzialam sie, ze Nega wybiera sie w tym roku do Niemiec, co mnie ogromnie ucieszylo. No dobra, w Kolonii wysiadlysmy i idziemy, juz po drodze spotkalysmy Lene i jej siostre ( te od zurawii przed Giru). Okazalo sie, ze byly juz przed hala od piatej rano, maja numerek 18, za nimi bylo tylko jakies piec innych osob, wiec nasze szanse na to, ze bedziemy stac gdzies z przodu od razu wzrosly. Nieco przyspieszylysmy i dobra, juz z daleka bylo widac garstke zziebnietych visu XD Stanelysmy grzecznie na koncu kolejki, chociaz czulam, ze to nie bedzie nasze ostatnie miejsce. No i faktycznie, juz po chwili Lena wrocila i od razu wziela nas za soba, dzieki temu mialysmy na lapach wypisany numer 19 i 20 ( ja mialam 20^^). Wiedzialam, ze to nie bedzie pierwszy rzad, ale liczylam sie z drugim trzecim, o ile ludzie nie pchaliby sie na chama. Na miejscu bylysmy na krotko po osmej. Kiedy szlysmy pod hale, na swiatlach spotkalysmy jakiegos Japonczyka z brodka, ubranego na kolorowo- w niebiesko- zolto-czerwono-zielona kurtke. Taki troche oblesny typ, z dosc tlustymi wlosami. No to ja mowie do Mao, patrz jaki Staff-sama, na co Mao popukala sie w czolo, martwiac sie o moje zdrowie psychiczne. Pod hala oczywiscie stal juz Tourbus, duzy czarny autobus. Miyavi i spolka przyjechali bezposrednio z Hamburga o czwartej w nocy, Miv nie wysiadl do tej pory, o czym swiadczyl niebieski kabel, ktory laczyl autobus z hala- pewnie polaczenie internetowe, jak zgodnie z Mao stwierdzilysmy. No dobra , stoimi sobie przy tourbusie, i juz po chwili przychodzi ten kolorowy Japoncyk, otwiera kluczem drzwi i wspina sie po schodach do srodka. Ja z wyrazem triumfu na twarzy do Mao- "ha ha, nie mowilam?" W ogole oni go chyba nie lubili, bo jak wsiadal za kims kolejny raz, to go przycieli w polowie drzwiami, co wywolalao moj histeryczny smiech, bo biedak nie mogl sie uwolnic. Oczywiscie juz od samego poczatku probowaly sie do nas dolaczyc jakies dzieciaki, w wieku od 11- 14 lat, ale ladnie je wyprosilysmy na koniec kolejki, bo one nie mialy numerkow. Przyszly sobie o 10 i myslaly, ze beda stac z przodu. W ogole tu bylo wszystko nieco lepiej zorganizowane, i jak sie stoi przed bramka i widzi sie wejscie do klubu, to jakos tak czlowiekowi lzej na duszy. Czas lecial tak sobie szybko, w sumie mialysmy radoche wykorzystujac bus jako lusterko do ukladania wlosow, do malowania sie i jako podkladki do pisania w ConHonach. Jeszcze wieksza fale smiechu wywolalo u nas, kiedy spod autobusu wydobyla sie zolta , spieniona woda, chyba mieli nieszczelny kibelek. Smialysmy, ze szkoda, ze nie ma tu takich fanatykow, bo juz staliby z kubkiem , lapiac ten dziwny plyn, probujac go pozniej opchnac na allegro czy ebayu.
W ogole rozmawialysmy z takim gosciem ze staffu ( chyba byl Australijczykiem, bo mial swietny akcent, jego "ekskjuz mej" nie zapomne, przez dlugi czas. Miyavi mial sie przebrac i wejsc z busu do klubu, przechodzac obok fanow. Wszyscy na to czekali, bylo jasne,  ze nie dawalby autografow, ani nic z tych rzeczy, ale coz- dobre i to, zeby rzucic spojrzenie na niego z bliska. A ja stalam niedaleko wejscia do busa, wiec mialabym perfekcyjny widok. Nawet gdzies tak po trzynastej wyszla jakas Japonka z busa, i wyciagnela walizke Miva z bagaznika. Wszyscy czekali niecierpliwie, a tu... nagle zaczelo lac jak z cebra, doslownie male oberwanie chmury. Wszyscy stali niczym zmokniete kury, ja z Mao zalozylysmy sobie jakis koc na glowe, ale to nic nie dalo. Bylo wszystkim jasne, ze w taka ulewe to Miyavi za Chiny ludowe nie wyjdzie. Wszystkie zle moce sprzysiegly sie przeciwko nam. Za chwile przyszedl wlasciciel klubu, zaczal nas odsuwac na bok, okazalo sie, ze bus jednak wjedzie na teran hali, co oczywiscie wywolalo jek zawodu wszystkich fanow. Kiedy faktycznie wjechal z wielkimi problemami- duzy bus z przyczepka wjezdzajacy tylem, to byl dopiero widok, postanowilsmy z Mao isc do McDonalda na jakies sniadanie, kawe plus ogrzanie i wysuszenie sie. No i potrzebowalysmy usiasc chociaz na piec minut,m bo przez ten czas caly czas stalysmy. Oczywiscie rozmawiaysmy na tematy jrockowe- staralysmy sie rozroznic, kto w Ozu jest kim.
Kiedy wrocilysmy pod hale ludzie juz stali- nie rozumiem czemu, bylo jeszcze tyle czasu, ale niektorzy lubia sobie utrudniac zycie. W ogole, u nas byla organizowana akcja Pray for Japan- ludzie zalozyli na nie biale koszulki , z symbolem slonca- Japonii, byly na niej tez zarys kraju, napis Pray for Japan i jeszcze jakies haslo po japonsku.Przed osiemnasta zrobilo sie poruszenie, bo do srodka wpuszczona czlonkow fanclubu, plus tych co mieli bilety VIP.
Z tego co wiem, to spotkanie z Mivem wygladalo tak, ze podchodzilo sie do niego, on siedzial za stolem, podawal reke, powiedzial czesc, dajac  podpisana (!!!) juz wczesniej karte z autografem. Nie wolno bylo robic zdjec, ani go obejmowac. No i to bylo wszystko, przechodzilo sie natychmiast do hali -czy to sie oplaca, sami ocencie. Jedynym plusem bylo miejsce w pierwszym rzedzie.
No dobra, wracajac do koncertu, robilo sie coraz ciasniej, ja stalam tak, ze widzialam od razu wejscie do hali, ludzie napierali jak szaleni, ale liczylam, ze bede w trzecim czwartym rzedzie. Caly czas denerwowalam tomike smsami^^ Nie moglam sie doczekac, kiedy wejdziemy do hali, a Mao, caly czas mnie wkurzala, mowic mi co piec minut, ktora godzina. W koncu na dziesiec przed siodma otworzyli drzwi i ludzie zaczeli sie pchac, jakby nie  wiem co. Mnie tak przycisneli do metalowej barierki, ze na drugi dzien mialam siniec wzdluz brzucha. Rozdzielilam sie z Mao, widzialam tylko, jak biegnie do klubu. Ja niecierpliwie popedzilam za nia, wyrywajac bileterowi moj drogocenny bilet z dloni. Jeszcze nigdy nie bieglam przed jakims koncertem, to byl pierwszy raz. udalo mi sie zajac centralnie miejsce na srodku hali, w trzecim rzedzie. Na scenie bylo piec statywow z mikrofonami- dwa po bokach, jeden przy perkusji, a dwa  na srodku. Ja stalam jakos miedzy tymi dwoma na samym srodku, co okazalo sie strzalem w dziesiatke. No i zaczal sie meksyk, im wiecej ludzi bylo w hali, tym gorszy scisk. Zdazylam sciagnac bluze na poczatku,na szczescie, bo zostalam tak scisnieta, ze nie moglam poruszyc dlonmi. Mao stala zaraz przy mnie, wiec wiedzialam, ze ona nie bedzie na mnie sie cisnac, zeby wejsc przede mnie. Z tylu, z drugiego boku ludzie na chama probowali zajac moje miejsce, doslownie masakra. Jeszcze przed koncertem lalo sie ze mnie zywcem, balam sie, ze zemdleje. Ale widok mialam na cala scene, a to sie liczylo, bo przede mna staly w miare dwie niskie dziewczyny, bez wymyslnych fryzur.
Z Mao dostalysmy napadu glupawki, kiedy na scene wyszedl kolorowy staff-sama, sprawdzajac instrumenty. No dobra, hala nie byla wyprzedana, bylo gora 450 osob, na cale szczescie. Kiedy przygasly swiatla, ludzie zaczeli tak na mnie napierac, ze moj zoladek zostal kompletnie splaszczony, ja czulam go w gardle, i nagle jakims cudem stalam w drugim rzedzie. Dostalam kilka razy z lokcia w zebra i glowe, ale tym razem nie pozostalam dluzna- kto mnie zaatakowal, odplacalam mu sie tym samym. W zyciu nie mialam zamiaru oddac swojego miejsca. Na scene wyszedl Bobo zasiadajac za perkusja, i nagle... stanelam twarza w twarz z Miyavim! Widzialam go calego- od stop do glow. Fryzura- zupelnie czarne wlosy, z tylu na karku krotsze, z przodu prawie do ramion, bez zadnych dodatkow, typu biale pasemka. Moja reakcja na to, jak Miv wyszedl na scene, byla "Ej, Mao, on ma tluste wlosy!", ale niech bedzie mi to wybaczone, i jemu tez, bo kiedy niby mial sie wykapac. No dobra, makijaz mial leciutki, tylko kreski i nieco lekko musniete powieki. Koszulka czarna, wlasciwie bluzka z rekawem trzy czwarte, przy szyi duze wyciecie, tak, ze prawie caly czas moglam zobaczyc jego tatuaz Un-Do, ktory uwielbiam od zawsze. Zreszta widzialam dokladnie kazdy jego tatuaz, jak sie odwracal nawet ten na plecach, czesciowo, ale widzialam. Spodnie do kolan, oczywiscie czarne, plus czarne buty sportowe, z biala podeszwa. Calkiem skromnie, bez zadnych ozdob.Niestety musze przyznac, ze ma strasznie zniszczona twarz, jakby blizny po tradziku, na zdjeciach tego nie widac, ale tu rzucalo sie to w oczy. Dobrze, mnie to nie przeszkadzalo, bo ja tego faceta uwazam za najprzystojniejszego na swiecie, doslownie polbog^^ Takze cala scena byla czarna, Bobo, perkusista tez byl tez ubrany w ten kolor. Kiedy wyszedl na scene zaczely sie piski nie z tej ziemi.
Koncert zaczal sie od Whats my name? Wszyscy zaczeli krzyczec Miyavi, ale jakos slabo to wychodzilo, bo nie moglismy sie zgrac. Mivowi chyba bylo malo, po te sama piosenke powtorzyl jeszcze pod koniec konceru , z wiekszym sukcesem. W ogole Miyavi ma nowa gitare, przynajmniej mial te na koncercie u nas, cala czarna, bez zadnego symbolu. Od samego poczatku facet doprowadzal nas do wrzenia swoimi usmiechami, ruchami, w ogole minami, w sumie ma niesamowicie bogata mimike. Na cale szczescie odzyskal glos, balam sie, ze bedzie mial taka chrype jak w Londynie, ale nie. Jak sam nam powiedzial, wtedy jego glos byl martwy, ale dusza zywa. Zagral wiekszosc kawalkow z nowego albumu, wkleje setliste, to sobie zobaczycie^^

What's My Name?
Universe
Survive
Ossan Ossan ore nanbo
Hell No
Chase
Chillin' Chillin' Money Blue$
I Love You, I Love You, I Love You And I Hate You
Gravity
Justice
Stamp your feet, clap that beat ( nie wiem, jak sie nazywa, wiec taki maly cytacik)
Shelter
Moon
Boom Ha Boom Ha Ha
We Love You
Torture
Super Motherfucker Bitch
Are you ready to ROCK?
Futuristic Love
What a Wonderful World
What's my name?
Survive

Jesli dobrze umiem liczyc, to bylo to 22 piosenki, malo starych kwalkow, ale tak szczerze, to one nie pasuja do jego nowego stylu. Chillin chillin w ogole na zywo brzmi swietnie, ludzie tanczyli , spiewali krzyczeli, Miv rzucil sie na scene po Ossan Ossan, dokladnie na przeciwko mnie, tarzajac sie po niej z gitara, ruszajac biodrami, robiac przy tym miny dozwolone od lat osiemnastu, co mnie kompletnie zabilo. Przed I Love you... Powiedzial do nas- I love you, i Love you- tlum zaczal wiwatowac, a on z takim cwaniackim usmieszkiem dodal- and I hate you^^ W ogole caly splywal potem, to byl niesamowity widok. Szczegolnie kiedy uniosl swoja koszulke do gory, mysle, ze cala hala, a szczegolnie fangirlsy, do ktorych ja sie tez zaliczam, przezyla myslowy orgazm^^ Miyavi przypomnial nam, ze jest juz czwarty raz w Niemczech, w ogole widac bylo, ze bawil sie niesamowicie. Troche zmienil sie nastroj, kiedy opowiadal nam o trzesieniu ziemi- stwierdzil, ze nigdy tego nie zapomni, tego strachu o swoja rodzine, przyjaciol i fanow. Poprosil nas o datki i modlitwy dla cierpiacych ludzi. Po tym byla minuta ciszy- pray for japan, wszyscy stali z zamknietymi oczami i specionymi dloni, Miv i jego muzycy tez. Nikt sie nie odezwal, nikt nie  krzyknal. Taka sama cisza panowala na Gravity, ktrora niesamowicie pasowala do tego nastroju- nikt nie wrzeszczal, wszyscy stali wsluchani w Miva, ktory spiewal z takim przejeciem, ze sie mialo ciarki. Niektorym splywaly lzy po twarzy- po prostu to bylo niesamowite. Widac po Mivie, ze to co sie tam dzieje, bardzo go dotknelo, bardzo to przezywa. Jednak mimo wszystko swoja muzyke chce dawac radosc swoim fanom, moze to tez ucieczka od tej strasznej codziennosci? Hm, sama nie wiem.
Zrobila sie przede mna luka, tak, ze teraz nikt nie stal przede mna. Na cale szczescie, bo juz po chwili  Miyavi usiadl sobie na stoleczku, doslownie na przeciwko mnie, stalam z nim twarza w twarz, i zaczal grac na akustyku. Widzialam kazdy ruch jego palcow, jak szarpie struny, to bylo cos niesamowitego, ten usmiech, ten wyraz twarzy. Umieralam kilka razy, wierzcie mi. Powiedzial nam, ze pokaze nam, jak sie gra japonskiego rocka- zaczal grac, uderzajac dlonia po pudle, i strzelajac palcami- czyli to co uwielbiam. Potem nagle cala hala zaczela krzyczec Bom- Ha Boom- Ha-Ha. Miyavi nie mial innego wyjscia tylko musial sie szybko rozmowic z Bobo, no i faktycznie zaczal nam to grac. Stwierdzil po piosence, ze ciezko mu jest grac takie kawalki bez Kavki Boyz, ale chyba mu niezle wyszlo, i ze jestesmy zadowoleni. W ogole opowiadal nam o tym, ze chcial sprobowac cos nowego na nowej plycie, dlatego towarzyszyl mu jedynie perkusista. Biedny zacial sie, wymawiajac po angielsku- eksperymentowac, cala hala zaczela sie wraz z nim smiac, na co on stwierdzil, ze wie, ze jego angielski jest zly, ale i tak polepsza sie z dnia na dzien, i ze nastepnym razem bedzie juz perfekt. Niestety nie opowiedzial nam o swoich dzieciach, bo Bobo mu sie wbil, kiedy on otworzyl usta. W ogole bawil sie z perkusista, starajac sie obracac wokol swojej osi, i lapiac za talerz, zeby przestal brzmiec. Po Moon zmienil gitare i znow sie podniosl, no i zaczal spiewac We love you, przy czym refren spiewali doslownie wszyscy. Oczywiscie ten moment zostal uwieczniony kamerka przez jakiegos goscia ze staffu. Miyavi w ogole pytal sie nas, czy mamy jego  nowy album, stwierdzil, ze na pewno nie wszyscy, bo kilka osob z tylu zrobilo niewyrazne miny, i ze sa zdziwione, jaki nowy album ma na mysli. Caly czas sobie z nas zartowal, czy w ogole zabawial publicznosc swoimi minami. Mowilam, ze uwielbiam, kiedy on podnosi gitare, i gra na niej od tylu, majac ja za glowa, albo kiedy wykonuje ruchy calym cialem, kiwajac sie do przodu i tylu, jesli nie, to juz wiecie XD Do tego zagral nam przerywnik w postaci melodii z Ojca Chrzestnego, udajac, ze nie wiem, jak ma grac dalej, robiac przy tym nieziemskie miny.
Nastepne cztery piosenki nas zabily.
Torture ,Super Motherfucker Bitch,Are you ready to ROCK? i Futuristic Love. Wszystkie szybkie niesamowicie, bez chwili wytchnienia Miyavi przechodzil z jedego kawalka w drugi. Ze mnie sie lalo, nie pomoglo mi nawet , ze dostalam dwa kubki z woda od ochroniarza, wypilam kilka razy z nich,  dalam Mao, ktora wygladala na rownie skonana. Mao- stary weteran koncertow jrockowych i moje guru zapytala mnie " co on, robot, ze nie potrzebuje przerwy?" Z Miyaviego tez sie lalo, pot kapal mu z wlosow, ciekl po szyi, z ramion, przedramion, no masakra. Mnie bylo tak goraco, ze w pewnym momencie bylo mi wszystko jedno, podnioslam do gory moja koszulke Despa, zeby wytrzec twarz. No i Miyavi musial to jakims cudem zauwazyc, bo juz za chwile otworzyl butelke, wypil z niej kilka lykow, a reszta znalazla sie na mnie, na mojej glowie , troche tez sie dostalo Mao, ktora stala tuz przy mnie.  No ale tego bylo jeszcze malo, bo po chwili Miv nabral wody do ust i juz po chwili cala fontanna wyladowala na nas dwoch XD Chyba juz nie powinnam sie nigdy myc, kiedy Miyavi mnie oplul ^^ Lena zlapala butelke, a jej siostra recznik XD Czyli cala  nasza brygada miala cos z tego^^
Futuristic Love bylo niczym w dyskotece, znaczy taki nastroj, Miyavi cholernie zmyslowo na tym tanczyl i skakal, w ogole to byla wydluzona wersja, ktora wszystkim sie podobala, bez dwoch zdan. Miyavi zostawil wlaczony taki sprzecik, ktory powtarzal kilka fraz muzycznych i zniknal ze sceny. Staralismy sie to zagluszyc, krzyczac Miyavi ( oprocz Mao, ktora nie mogla zniesc tego dzwieku i namawiala mnie do wdrapania sie  na scene, zeby zepsuc owo urzadzenie). Juz po chwili pojawil sie Miv- po jakichs trzech- czterech minutach, i jeszcze raz zagral prawie cala piosenke. Zaczely sie w ten sposob bisy. Miv mial na sobie koszulke z trasy, oczywiscie dziewczeca. What a wonderful world- okay- slyszalam to juz dwa lata temu, tak samo jak Are you ready to rock, ale nie szkodzi, i tak bylo fantastyczne.  Powtorzyl jeszcze Whats my Name i Survive. Obiecal , ze wroci do Niemiec, pozegnal sie bijac nam brawo i sam zostal nagrodzony wielkimi brawami.
Ja stalam jak zahipnotyzowana, nie mogac uwierzyc, ze to juz koniec, po prostu jeszcze  zaden koncert nie byl az tak fantastyczny, nie zaczarowal mnie az tak, ze nie moglam uwierzyc, ze juz musze wracac do domu. Kiedy Miyavi zszedl ze sceny, to nagle poczulam taka pustke, jakby mi ktos cos z wnetrza wyrwal. Wiem, ze to glupie, ale nic na to nie poradze. Dwie godziny i dziesiec minut pelnego szczescia, tak to mozna podsumowac.
Szybko wyszlysmy z tlumu, pobieglysmy do stoiska z pamiatkami, byly koszulki, bluzy ( 50 euro!), plakaty, tourbook ( ale w tym roku beznadziejny), frotka na reke i chyba tyle. Wszystko bardzo drogie, wiec nie kupilam sobie  niczego. O ile sie nie myle, byla tez dostepna plyta z Londynu, ale nie dam glowy sobie obciac.
Potem szybciutko na pociag, powrot do domu przy wymienianiu sie wrazeniami z Mao, sluchajac sadie znow na caly regulator. Ja dalej bylam tak sflashowana, ze nie wiedzialam, co sie wokol mnie dzieje. Ogladalam caly czas tourbook , ktory kupila moja kolezanka, ciagle widzac jeszcze Miyaviego przed soba^^ Nie bylo wazne, ze nie czulam nog, mialam pelno siniakow na ramionach, zebrach i plecach, plus prawie podbite oko z lokcia. Czulam sie szczesliwa,spelniona i w ogole zaspokojona. Chociaz tak szczerze, juz teksnilam za kolejnym koncertem Miva. Musze przyznac, ze to byl najlepszy koncert na jakim bylam, duuuuzo lepszy od tego dwa lata temu, chociaz tamten tez byl fantastyczny.
Miyavi jest bogiem gitary, niesamowicie utalentowanym artysta o swietnym glosie i nie mniej genialnym wygladzie, nic innego nie moge dodac. Kocham to co robi, a jego samego niezmiernie szanuje- i to nie bynajmniej ze wzgledu na wyglad. Za caloksztalt po prostu.


https://68.media.tumblr.com/c847bc6dbc70257be73dfcd16c663774/tumblr_o4uqj7iWNk1s1k9eko1_500.gif
                                      «And on the eighth day, God created Malec.»

Offline

 

#15 2011-06-01 13:14:58

 tomika

Dansetsu

4492930
Call me!
Skąd: Czechowice-Dziedzice
Zarejestrowany: 2011-05-03
Posty: 5234
Punktów :   

Re: Relacje z koncertow

No to ja też się tu pochwale moimi ralecjami niestety tylko dwie, bo oczywiście Polska to nie Niemcy ^^

-OZ- 18.01.2011r. Gdynia - Ucho

To będzie długa relacja bo naprawdę dużo się działo w ciągu tych kilku dni. Nie wiem czy ktoś to przeczyta do końca jeśli tak to naprawdę gratuluje. Pewnie wyjdę utaj na totalnego fan girlsa, no ale to trochę prawda jeśli chodzi o koncert.
Jechałam razem z Iwaya z dworca w Bielsku-Białej. Szczerze to trochę się bałam, bo nie znałam jej wcześniej, ale okazała się bardzo fajna <lizus> miałam jej przynieść róże w zębach ale mój ojciec uparł się, że nas odstawi do pociągi więc nic z tego nie wyszło. Początkowo miałyśmy przedział cały dla siebie, ale już przed Katowicami dosiadło się do nas trzech facetów. Iwaya umierała chyba trochę, bo jeden prawie spał na niej i zlewałyśmy z jakiegoś młodego gościa który przez całą podróż aż do wawy słuchał jakiegoś disco polo typu „Justyna, Justyna, Justyna!!” po prostu śmierć na miejscu. Na szczęście w Wawie wszyscy wysiedli i aż do Gdyni jechałyśmy już same choć, za każdym razem jak ktoś wsiadał do pociągu i przechodził koło naszego pociągu miałyśmy błyskawice w oczach. Chciałyśmy oglądac yaoica jakiego miałam wrzuconego na MP4 ale okazało się, że jest tam tylko kilkanaście sekund i w dodatku mój sprzęt trochę szwankował. Nie pospałyśmy zbyt wiele (może jakąś godzine), bo później zaczęło się już robić jasno więc pierwsza rzecz o jakiej pomyślałyśmy po wyjściu z pociągu a raczej jeszcze kiedy tam byłyśmy była dobra kawa. Jak na złość Gdynia to jakieś dziwne miasto i nie ma tam normalnych kawiarni, przeszłyśmy prawie całe miasto i nic. Dopiero przy Centrum Handlowym Gemini (nie wiem czy można to tak nazwać bo było tam tylko kino, sklep ze sprzętem muzycznym, pare kafejek i suszarnia z jakimś skośnym). Poszłyśmy na kawe do caffeheaven i tu był polew, bo jedna z serwowanych kaw nazywała się „żółw” oczywiście Iwaya musiała ją zamówić, ja za to zadowoliłam się tygrysem. Siedząc tam doszłyśmy do wniosku, że jest to jakiś gej bar bo pełno tam było facetów siedzących razem i próbowałyśmy ocenić który z nich jest seme a który uke. W końcu wyszłyśmy z kawiarni i ruszyłyśmy na nabrzeże pooglądać statki i morze, robiło to na nas straszne wrażenie bo obie dawno nie byłyśmy nad morzem. Zachowywaliśmy się jak jacyś japońscy turyści którzy ciągle robią foty. Ogólnie morze było piękne do czasu, aż przed nami nie pojawił się Leszczu (znaczy Miecznikowski) robił chyba jakiś kasting do programu i kazał ludzią śpiewać do kamery, szybko więc uciekłyśmy jak najdalej, ale on niestety poszedł po chwili w tą samą stronę. Chciał, żeby jakaś para zaczęła się całować i to sfilmować, ale się nie zgodzili. Ostatecznie udało nam się zwiać, więc ruszyłyśmy pod Ucho. W ogóle Gdynia to straszne zadupie, nic tam nie ma porządnego za to na chodnikach jest pełno gówien, że po prostu trzeba patrzeć pod nogi gdzie się idzie. Iwaya pewnie by nie przezyła gdyby nie to, że miałam wydrukowaną mapkę Gdyni w innym wypadku chyba obie byśmy się zgubiły. Oczywiście Iwaya zapragnęła sobie zapalić akurat tuż pod posterunkiem policji hehe ale jak widać jej nie zgarnęli. Doszłyśmy do ulicy gdzie miało być podobno Ucho, ale go tam nie było, przeszłyśmy się dalej i nic, super prawda, okazało się że było po drugiej stronie skrzyżowania skutecznie schowane, tak że zauważyłyśmy wielki bunner dopiero jak obróciłyśmy się. xD
Klub jak to klub tak troche nie pozorny podrapany, i oczywiście nikogo pod nim nie było. Po krótkich oględzinach tylnych drzwi i kilku zdjęciach uznałyśmy, że idziemy do mieszkania. Miałyśmy całkiem niezły kawałek do przejścia, więc po drodze wzięłyśmy ulotkę z jakiejś pizzerii, żeby zamówić sobie potem coś do jedzenia. Oczywiście po drodze nie spotkałyśmy żadnych skośnych a tylko kilku murzynów. (pech) Początkowo jak przyszłyśmy na miejsce nie mogłyśmy znaleźć numeru domu w którym miałyśmy mieszkać, skończyło się na tym, że dzwoniłam po właścicielkę żeby przyjechała i nam pokazała gdzie to jest. Okazało się, że mieszkanie jest bardzo fajne, dwa pokoje, kuchnia i łazienka. W szafkach w kuchni były nawet jakieś przyprawy kawa i inne tego typu rzeczy. Resztę dnia spędziłyśmy w mieszkanie bo nie bardzo miałyśmy gdzie iść i byłyśmy troche zmęczone. Zamówiłyśmy sobie więc pizze na którą decydowałyśmy ie chyba przez pół godziny i po sałatce na śniadanie. Zapomniałam jeszcze wspomnieć że w tym domu akurat był remont więc momentami było trochę głośno, ale nie było najgorzej. Miałam jakąś dziwną ochotę napisać Ficka, ostatecznie w moim conhonie powstał pairing NatsukixTama, oczywiście tłem wydarzeń był koncert w Polsce a raczej przerwa pomiędzy koncertem a encore, więc od razu wiedziałam, że będę miała grzeszne myśli w tym momencie, ale po koncercie stwierdziłam, że to co napisałam nie pasuje.  Siedziałyśmy więc pod kocami i oglądałyśmy seriale na AXNie, co jakiś czas siadając na parapecie okna i paląc pety (w zasadzie to tomika nie pali, ale czasami jej się zdarzy) no i opróżniłyśmy ruskiego szampana, a na koniec oglądałyśmy jakiś dziwny film o gejach którego w ogóle nie zrozumiałam. Iwaya cały czas coś jęczała, że Eti jest nie dobra wiec miałam bardzo urozmaicony wieczór. Ostatecznie gdzieś koło pierwszej poszłyśmy spać (oczywiście iwaya zajęła podwójne łóżko i nie dało się jej  stamtąd wykopać).
O której wstałyśmy to ja nie mam zielonego pojęcia. W każdym  razie nie bardzo nam się chciało zbierać. Wypiłyśmy kawę i po jakimś czasie uznałyśmy, że pora na śniadanie. Ale oczywiście tomika nie umie obsługiwać mikrofalówki więc trochę to zajęło i pieczywo czosnkowe które podgrzewałyśmy pierwsze zdążyło całkiem wystygnąć zanim podgrzałyśmy sałatki, poza tym to chyba nie był dobry pomysł aby wsadzać do mikrofalówki pomidora ogórki i sałate prawda??? xD W końcu zaczęłyśmy się szykować do koncertu, wyprostowanie włosów trochę trwało i musiałam lecieć po jakiś lakier który ostatecznie okazał się tak mocny że mogłabym sobie zrobić jakąś visualową fryzurkę, ale powstrzymałam i zostałam z prostymi włosami. Ruszyłyśmy pod klub koło drugiej uznając że jeśli bardzie mało ludzi to pójdziemy się jeszcze gdzieś przejść. Już dochodząc do klubu widziałyśmy sporo ludzi którzy po prostu musieli też iść na ten koncert (to się po prostu widzi prawda?). Pod klubem było jednak około 30-40 osób jak na razie więc uznałyśmy, że idziemy na kawe (tym razem zamówiłyśmy dwa żółwie cud iwaya pozwoliła mi wypić pianę z żółwia czuję się zaszczycona). Wracałyśmy zastanawiając się w jakim hotelu śpią chłopaki i czy udałoby się ich wykurzyć stamtąd. Pod klubem było już nieco więcej ludu, jakieś laski przeglądały Shoxa i Iwaya nie wytrzymywała nerwowo słysząc, że gadają o Jinie. Ogólnie to było trochę takich napalonych 13ek ale dało się to przeżyć. Koło 16 zaczęła się próba zespołu, ja nie mam pojęcia kiedy oni tam przyjechali, ale razem z Iwaya poszłyśmy posłuchać jak grają stojąc pod drzwiami które znajdowały się za sceną. Chłopaki chyba musiały mieć niezły polew z nas bo skandowaliśmy: Bam, bam, bam, jeb, jeb i dan, dan nie mówiąc już o śmiechach i próbie śpiewania razem z nimi Detoxa. Próba jeszcze trwała, a my z Iwayą poszłyśmy z jakiegoś dziwnego powodu pod tylne drzwi. Koło nich stał bus, a za nim dwóch ludzi którzy nie chcieli się nam za wszelką cenę pokazać. Uznałyśmy że nie będziemy tam do nich podchodzić, z resztą to musiał być ktoś ze stuffu, bo OZ mieli przecież wtedy próbę. Ludzi przybywało i pojawiły się nawet dwie japonki, które najwyraźniej pojechały w trasę za OZ, zazdroszczę im (Ahhhh). Drzwi otworzyli po 19 i wpuszczali po 5 osób, bardzo ajnie było to zrobione bo spokojnie mieliśmy czas żeby zaopatrzyć się w sklepiku (kupiłam koszulkę, sesje i płytę mmm). Potem poszłyśmy pod scenę i początkowo wylądowałyśmy w trzecim rzędzie po stronie Nao i Tamy. Poznałam tam wtedy kilka fajnych dziewczyn i okazało się że wszystkie są ze Śląska, jedna nawet z tego samego miasta co ja, wie z Pszczyny i jeszcze jednak gdzieś tam z GOP. Udało mi się nawet załapać na piwo. I tam mi się wydaję że te dwie laski były razem z resztą, cały czas nie przytulały i w ogóle z resztą ja też zostałam wyhugana. Koncert zaczął się koło 20 występem ShiroRoom. Muszę powiedzieć, że spodziewałam się, że będzie dużo gorzej, ale chyba dzięki basiście ich brzmienie trochę się poprawiło. Oczywiście do czasu aż kruczek nie zaczął śpiewać. Powiem tak growlować to on może i umie ale śpiewać na pewno nie. Jakoś przeżyliśmy czekając na koncert, aczkolwiek kiedy kończyli kolejne piosenki miała nadzieje, że to już ostatnia. W końcu Shiro zeszli ze sceny i po paru minutach przy wielkich oklaskach pojawił się tam Zukki, który wnosił swoje graty, i nie zwracał najmniejszej uwagi na publiczność. W pewnym momencie musiał coś podłączyć i coś mu chyba nie pasowało do wtyczki, więc od razu tłum zaczął jęczeć, a on biedny chyba się troszkę speszył i zszedł ze sceny. Po paru chwilach rozległo się Intro czyli ich kawałek z nowej płyty pt Birthday które moim zdanie jest obłędne. Najpierw wszedł Zukki razem z Akim w odpowiednim momencie zapalając zapalniczki to samo zrobili Nao i Tama, a na końcu Natsuki.
Sam koncert był po prostu obłędny, już po kilku kawałkach udało mi się znaleźć w drugim rzędzie gdzie cały czas machałam rękami i headbangowałam (a tam z odmianą) teraz mam zakwasy i siniaki na cały ciele bo zostałam też oczywiście skopana przed kilku ludzi. –OZ- mieli znakomity kontakt z publicznością, Natsuki co chwilę dawał się macać po rękach nogach i w ogóle wszędzie (włosy ma zajebiste takie miękkie mrrr). Raz jak wchodził z boku na głośnik po mojej stronie to chwycił akurat moją rękę i na niej się podtrzymywał stojąc na tym głośniku przez cały czas (ahhhhh). Z resztą tomika miała straszne szczęście do macania OZ, ale o tym później. Tak wiec Natsuki został przez mnie zmacany cały. Aki który był od drugiej stronie czasami zamieniał się z Tamą, ale macnąć udało mi się go dopiero jak schodzili ze sceny gdy podszedł do mnie i uścisnął moją dłoń ahhh. Jeśli chodzi o Tame to był strasznie niedotykalski, podchodził blisko sceny i kiedy już wydawało się, że go dosięgniemy odsuwał się kręcąc głową albo robiąc zboczone miny, ale ostatecznie udało mi się dotknąć jego dłoni. Zukki z racji tego, że cały czas siedział za perkusją został zmacany też dopiero pod koniec. Na koniec zostawiłam sobie Nao z którego miałam największą podnietę, nie dość, że przez cały koncert stroił dziwne miny i pokazywał coś rękami, to jak w pewnym momencie podszedł do krańca sceny z głową wystawioną do macania to wziął moją rękę i ją polizał (ah no jeszcze trochę i bym zemdlała tam).
Chłopaki mieli świetny kontakt z publicznością Natsuki kilka razy skoczy na nas, aczkolwiek akurat nie ze strony na której stałam, więc akurat tutaj mi się nie udało go zmacać no i oczywiście co chwilę pluł na nas wodą. Koncert strasznie szybko minął, dopiero dziś dowiedziałam się że razem z encore było 18 utworów, ale ja miałam wrażenie że zagrali max 10. Sam encore też był wspaniały. Tłum cały czas skandował „encore, encore” i w sumie wyszli dość szybko. Od razu rozległy się krzyki i prośby Detox, ale pierwszą piosenką była jakaś nowa której tytułu na razie nie kojarzę, druga była Butterfly co wszystkim bardzo się spodobało, a na koniec oczywiście zagrali Detox, co było czystym szaleństwem. Po koncercie rzucali oczywiście kostki i ręczniki o które rozegrała się prawdziwa wojna. Szybko jednak ochrona kazała nam odejść od sceny bo miała zacząć się sesja. Poszłam po ciuchy i chciałam jeszcze kupić jedną płytę ale okazało się że sklepik Świecił już pustkami, zostało tylko kilka koszulek i sesji które też za chwile zniknęły. Poszłam więc do kolejki aby zdobyć autografy. Chłopaki naprawdę okazali się zajebiści, chętnie z nami gadali po angielsku i japońsku i ich angielski był całkiem zrozumiały. Udało mi się uch wszystkich wyhulać nawet po dwa razy, choć tama za pierwszym jakoś się nie przyłożył ale za drugim już mogłam spokojnie zmacać jego włosy. I w ogóle Nao miał świetne warkoczyki. Bo tomika w ogóle poszła dwa razy ich hugać i ma teraz dwa komplety autografów na płycie i na sesji więc jest w niebo wzięta. Chociaż za drugim razem musiałam się przebierać w OZową koszulkę bo Natsuki wcześniej zauważył moją koszulkę z napisem I <3 j-rock i zagadał mnie o to. W końcu po jakimś czasie wyszłyśmy z klubu i ruszyłyśmy do domu. Iwaya w pewnym momencie poszła coś kupić, a tomika wylądowała wtedy na kolanach na chodniku bo tak byłam padnięta tym wszystkim. Jakoś dotarłyśmy do mieszkania aczkolwiek zachowywałyśmy się jakbyśmy były na jakiś dobrych dragach i to nam nie przeszło chyba do teraz przynajmniej mi, ewentualnie troszkę osłabło.
Wstałyśmy rano bo trzeba było posprzątać pokój ale nie było mopa a podłoge trochę uświniłyśmy przez nasze glany więc ostatecznie zostawiłyśmy mieszkanie w spokoju. Po oddaniu kluczy ruszyłyśmy na dworzec i byłyśmy sporo przed czasem, ale nie dłużyło nam się to. Pociąg przyjechał i jako że miałyśmy zarezerwowane miejscówki chciałyśmy usiąść na swoich miejscach ale numeru 67 nie było. Okazało się że zmienili wagon, więc usiadłyśmy w przedziale i wyjechałyśmy z Gdyni. Niestety już w Gdańsku dosiadła się do nas nawiedzona matka ze swoim synem, to po prostu było straszne, ale jakoś wytrzymałyśmy słuchając piosenek OZ i co chwile wyciągając zdjęcia żeby się napatrzyć. Ludzi którzy z nami siedzieli musieli nas chyba uznać za jakieś dziwne, bo cały czas pieprzyłyśmy o Nao i Akim. W Wawie ta nawiedzona matka wysiadła, ale zaraz na jej miejsce wsiadło troje ludzi, wiec nie miałyśmy spokoju, aż do bielska.
Ogólnie w czasie wyjazdu miałyśmy kilka schizm, okazało się że Tama jest wszędzie czyli wylookałyśmy perkusję Tama, a na zamknięciu do kawy też znalazłyśmy Tamę. Poza tym była oczywiście schiza z żółwiem. No i dowiedziałyśmy się dlaczego Miyavi nosi zawsze czapkę z daszkiem. Odpowiedź jest prosta, Karyu wyrwał mu włosy na czubku głowy, więc teraz musi jakoś to maskować.
Cały wyjazd był bardzo udany, może oprócz samej jazdy która mogłaby minąć przyjemniej, ale nie można mieć wszystkiego. Ja teraz nie będę myć ręki przez najbliższy miesiąc musze zachować na niej ślinę Nao. Ogólnie to najbardziej jestem zachwycona Nao, był po prostu wspaniały.
Może wyszłam w tej relacji na totalnego fangirlsa no ale trudno, koncert –OZ- był dla mnie wspaniałym przeżyciem i nie wyobrażam sobie aby to mogło wyjść lepiej. Nawet jeśli chodzi o Miva. Teraz czas leczyć zakwasy i siebie bo dzisiaj okazało się, że mam gorączkę.  Jeśli ktoś dotarł do końca to naprawdę mu gratuluję bo ja sama nie wiem czy chciałoby mi się tyle czytać. (wyszło 3,5 A4)


[center

Offline

 
Shoutbox!







Facebook!



Stopka forum

RSS
Powered by PunBB
© Copyright 2002–2008 PunBB
Polityka cookies - Wersja Lo-Fi